wtorek, 29 października 2013

19. Dostaję butelkę bezcennej morskiej wody

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, zupełnie, jakbym niedawno straciła mnóstwo krwi. Oprzytomniałam i zrozumiałam, że to prawda. Teraz już nadążam za tokiem myślenia Minotaura. Wysłał jednego gryfa, aby odwrócić naszą uwagę, podczas gdy drugi, który miał mnie porwać, podleciał od tyłu, tak, że nie mogliśmy go widzieć. Próbując ignorować zawroty głowy, spojrzałam w dół. Byłam na wysokości około kilometra i leciałam nad jakimś oceanem, a może morzem. Nie wiem, grunt, że nad wodą. Teraz skierowałam wzrok ku górze i zobaczyłam lwie ciało gryfa. Mało się zastanawiając wbiłam miecz (który przez cały czas trzymałam w dłoni) w jego brzuch. Od gwałtownego przyspieszenia zrobiło mi się niedobrze. To straszne uczucie, gdy spadasz w dół, a u ramion masz uczepione przednie łapy gryfa. 
Wiedziałam, że ja przeżyję ten upadek do wody, ale gryf nie. Jednak nie byłam tak pewna mojego bezpieczeństwa, póki ten potwór nadal trzymał mnie w swoich szponach. 
Wzięłam w rękę mój miecz i szybko ukatrupiłam stwora. Czułam, jak zmienia się w proch. Skrzyżowałam ręce na piersi i pozwoliłam sobie normalnie spadać.


~*~

Otworzyłam oczy dopiero gdy poczułam, że jestem pod wodą. Poczułam ulgę, że moje rany się zasklepiają, ale byłam w kropce. Kompletnie nie wiedziałam, gdzie są moi przyjaciele, a zakładając, że wierzą, że sobie poradziłam, to będą chcieli dostać się do... Właśnie... Szybko przeszukałam moją pamięć i przypomniałam sobie wiersz Apolla na temat strażnika kolejnego klucza:



Ku Ateny wielkiej trosce
klucz skrywany jest w Polsce.
Tam gdzie pradawnych uczonych kłębią się umysły
by zaklęcia nieodgadnione nigdy nie prysły
strzegą one sekretu...
w Lochach Wielkiego Uniwersytetu.

Spoko, więc strażnikiem klucza jest Atena. A klucz znajduje się w Polsce, czyli, że skoro ja jestem na 54 stopniu szerokości geograficznej północnej i 19 stopniu wysokości geograficznej wschodniej, to muszę być... Co?! Zaraz, skąd ja niby znam te współrzędne?! Bogowie, coś chyba ze mną nie tak... Dobra, dobra. Według moich ustaleń najbliższy ląd jest gdzieś... na południe stąd. Okej. 
Po nakazaniu prądom wodnym przemieszczenia mnie w tym kierunku, zaczęłam się poważnie zastanawiać, gdzie jestem. Bo trzeba mi przyznać, od początku naszej misji tak źle jeszcze nie było. Próbowałam się pocieszyć myślą, że później pewnie będzie jeszcze gorzej, ale jakoś słabo napawało mnie to optymizmem. Wtedy przyszedł czas na zastanowienie się nad treścią wiersza Apolla. Dwa pierwsze wersy nie stanowiły dla mnie wielkiego problemu. Z czterech kolejnych wynika, że jest to w lochach jakiegoś uniwersytetu, ale którego? Przecież w Polsce musi być mnóstwo uniwersytetów! Dobra, dobra, skup się Kate. "w Lochach Wielkiego Uniwersytetu", co to może być za uniwersytet?... Wtem mnie olśniło. Angielskie słowo "great" może oznaczać nie tylko "wielki", ale też "wspaniały". Więc nie chodzi o to, że budynek ma dużą wielkość, tylko, że jest ważny. Dobra, przyznaję się, że nigdy jakoś szczególnie nie uważałam na lekcjach historii. Wiem jednak, jaki uniwersytet w Polsce jest ważny. Najważniejszy jest oczywiście ten pierwszy, Uniwersytet Jagielloński, w Krakowie. No, to teraz mam już jakiś cel: dostać się do Polski, konkretniej do Krakowa. Miałam jednak nadzieję, że brzeg nie jest gdzieś na przykład w Afryce, tylko raczej w Europie.
 
~*~
  Po pewnym czasie dotarłam do brzegu. Zdziwiło mnie, jak bardzo zanieczyszczona jest tutaj woda. Byłam ciekawa, gdzie jestem. Przecież nie wiedziałam nawet, czy jestem w morzu, czy w oceanie (jezioro wykluczyłam z powodu wysokiego zasolenia wody). 
Teraz musiałam podjąć decyzję, czy ot tak wyjść sobie z wody. W końcu zdecydowałam się zaufać gęstości Mgły w tym państwie. Weszłam na plażę. Nikogo szczególnie nie interesowała całkowicie sucha dziewczyna wychodząca z wody w pełnym ubraniu. Aby się dowiedzieć, gdzie jestem był tylko jeden sposób. Musiałam się po prostu zapytać. Podeszłam do pewnego chłopaka w wieku tak na oko około dziesięciu lat. 
- Excuse me, but... - spojrzał na mnie. Zacięłam się. - ... I mean, can you tell me, where I am? - wyglądał jakby nic nie rozumiał. Potem mi odpowiedział, ale nie mówił po angielsku, jak ja. Zakręciło mi się w głowie, gdy usłyszałam język ojczysty.
Polska. Byłam w Polsce.


~*~

Jeszcze raz machnęłam ręką. Kierowca oczywiście mnie zignorował, jak każdy inny. Ze świstem przejechał obok mnie. Usiadłam na kamieniu. Czy to taki grzech, podwieźć przez chwilę jedną dziewczynę? Zawsze wydawało mi się, że autostop to taka prosta rzecz. Zauważyłam nadjeżdżający samochód. Westchnęłam ze zrezygnowaniem. Wstałam i machnęłam ręką. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu nadjeżdżający samochód zwolnił i po chwili się zatrzymał. Okno się otworzyło ukazując kobietę w wieku około 30 lat. Uśmiechnęła się do mnie i zapytała:
- Dokąd cię podrzucić? - uszczęśliwiona, że o nic nie wypytywała, odpowiedziałam:
- Najlepiej to... znaczy do - język trochę mi się plątał po długim nie mówieniu w tym języku - ...do Krakowa.
- Ja jadę tylko do Gdyni, ale jeśli chcesz, to możesz się zabrać ze mną. 
- Dobre i to! - prawie wykrzyknęłam. Znowu się uśmiechnęła. Zachęcona wsiadłam do środka. Podobało mi się to, że kobieta wcale mnie wypytywała, jakby mnie znała od dawna. Prowadziłyśmy nieobowiązującą rozmowę.
W końcu dotarłyśmy na miejsce. Szczerze podziękowałam tej nieznajomej, która pomogła mi - bądź co bądź - w potrzebie.
Kiedy samochód znikł mi z pola widzenia, rozejrzałam się. Stałam na rynku. Na pewno z Gdyni jedzie jakiś pociąg do Krakowa, ale ja nie miałam żadnych pieniędzy z wyjątkiem woreczka złotych drachm, ale nie jestem pewna, czy jest to waluta, jaką przyjmują na kolei. Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam pojechać pociągiem. Na gapę. Miałam szczerą nadzieję, że się uda. Jak zwykle, nie miałam racji.


~*~

- Bileciki do kontroli. - powiedział konduktor. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że będzie źle. Kiedy wszyscy, którzy byli ze mną w przedziale, już to zrobili, zrobiło mi się mdło. Kiedy po dowiedzeniu się, że nie mam biletu wyprowadził mnie z przedziału na koniec pociągu z "balkonem", poczułam, że jest nie najlepiej. Kiedy padło pytanie o numer telefonu moich rodziców, poczułam, że jest naprawdę niedobrze.
- Mój tata nie ma telefonu. - powiedziałam, zgodnie z prawdą. - O ile się dobrze orientuję, to nigdy nie miał. - postanowiłam brnąć dalej w temat Posejdona, nie wspominając o mamie. - Ale jeśli tak bardzo panu zależy, to rezyduje w Nowym Jorku. W Empire State Building, na najwyższym piętrze. - Konduktor wytrzeszczył na mnie oczy. 
Teraz - mówił głos w mojej głowie - teraz możesz uciec Kate - Zaraz! Ja naprawdę słyszę jakiś głos w głowie. Chyba naprawdę zwariowałam. Dowód na potwierdzenie tej teorii: chwilę potem wyskoczyłam z pociągu, do tyłu. 
-Genialnie. - Tego już za wiele! Momentalnie się obróciłam. 
- Nie. - szepnęłam. - To... to niemożliwe. - To było niemożliwe, ale było też prawdziwe. Zarzuciłam ręce na szyję pegaza. 
- Mroczny. 


~*~

Obudziłam się. Czułam się nie najlepiej, ale o ile się orientuję to chyba dość dobrze jak na kogoś po kilku godzinach jazdy konnej na oklep. Staliśmy w dobrze zadbanym parku. Zsunęłam się z pegaza i wyszeptałam do jego ucha jedno, jedyne słowo, ale określało ono moje wszystkie uczucia do Mrocznego.
- Dziękuję. - zarżał cicho i zaczął mówić coś o tym, że to nic. Trochę się dziwiłam, że ci wszyscy ludzie nie zwracali  uwagi na pegaza. Chyba nawet w Polsce Mgła jest tak silna, że zamiast konia ze skrzydłami ludzie widzą zwykłego. - Ale, Mroczny powiedz mi, jakim cudem znalazłeś się w Polsce. Chcę wiedzieć.
-Kate - powiedział -  Posejdon... Ty musisz wiedzieć, ojciec naprawdę cię kocha. - Ta, jaaasne. I co to ma do rzeczy? - Bo wiesz, on wiedział, że będziesz miała problem. I... no wiesz, zapytał się, kto chce... - widać było, że trudno mu o tym mówić. 
- I ty się zgłosiłeś?... Żeby... chciałeś przelecieć pół Ziemi... żeby mnie ratować? - nie do końca wiedziałam, co o tym myśleć. Wyczułam jego zmieszanie.- I co jeszcze? - zapytałam.
- Miałem ci to dać. Wypij, zanim wejdziesz do środka. - wskazał głową na niewielką manierkę zawieszoną na jego szyi. Odwiązałam sznurek i zawiesiłam sobie buteleczkę na szyi.
Kiedy odleciał, odkorkowałam manierkę i powąchałam płyn, który się w środku znajdował. Pachniał (a teraz szok)... morską wodą. "Dzięki, tato" pomyślałam z ironią. Dałeś mi... butelkę morskiej wody.
Kompletnie nie wiedziałam, co z takim prezentem zrobić. W końcu postanowiłam zawiesić buteleczkę z powotem na szyi. Jak przyjdzie co do czego, to pewnie będę wiedzieć, kiedy go użyć.
Odwróciłam się i zobaczyłam ogromny gmach; Uniwersytet Jagielloński. Pomyślałam, że może istnieje możliwość, że wcześniej niż myślałam wykorzystam prezent od Posejdona.
Odkorkowałam z powrotem buteleczkę mojej bezcennej morskiej wody. Ostrożnie wylałam kropelkę na palec i wydałam zduszony okrzyk.
Owszem, słyszałam, że niektóre magiczne przedmioty mają moc czynienia niewidzialnym, (podobno nawet Annabeth taki miała) ale mieć samemu coś takiego, to... to kompletnie inne uczucie. Irytował mnie jedynie fakt, że dostałam ten dar od ojca.
Ostrożnie wypiłam połowę zawartości manierki i z zadowoleniem patrzyłam, jak powoli staję się niewidoczna. W końcu nie było już mnie wcale widać. Było to dosyć dziwne uczucie. Jednak po chwili się przyzwyczaiłam i zaczęłam iść w stronę budynku z celem dostania się do lochów.


~*~

Hmmm... a teraz którędy? Żałowałam, że nie miałam wtedy przy sobie Evy, która zawsze zna właściwą drogę. Od paru minut byłam już w lochach i właśnie korytarz się rozdwoił. Postanowiłam rzucić złotą drachmą. Jeśli wypadnie orzeł, to idę w prawo, a jeśli reszka, to w lewo. Odmówiłam krótką modlitwę do Hekate, która (jak już wiem) jest boginią rozdróż i rzuciłam monetą. Reszka. Podniosłam drachmę i ruszyłam w tamtą stronę. Jednak przez cały czas nie byłam pewna, czy wybrałam właściwą drogę. Przez całą drogę myślałam o moich przyjaciołach. A co, jeśli nigdy już ich nie zobaczę? Przecież nie wiem, jakie były plany Minotaura i reszty potworów. A co, jeśli zaraz potem zaatakowało ich całe stado najróżniejszych potworów? Przecież nie mogliby bronić się w nieskończoność. A co jeśli nas rozdzielili, żeby każde z nas było samo? Przecież Eva nie mogłaby w żaden sposób pomóc Drake'owi, gdyby porwał go gryf. A Drake... Przecież on jeszcze prawie wcale nie umie używać swoich mocy. Na co mu umiejętność władania mieczem, jeśli miecz to coś, co w każdym momencie można wyrwać z ręki? A co, jeśli oni już nie żyją? Czy zdołałabym sama dokończyć naszą misję? Czy zdołałabym unieść ciężar żałoby? Szczerze mówiąc, nie jestem pewna. Od tych wszystkich myśli zrobiłam się przygnębiona i prawie wcale nie zauważyłam, że robi się coraz jaśniej. Zwróciłam na cokolwiek uwagę, dopiero gdy coś usłyszałam. Pełna nadziei, przyspieszyłam kroku, można powiedzieć, że prawie biegłam. Ten głos... Czy to możliwe, żeby Drake tu był? Tu, w tych brudnych, zimnych...   ...lochach?
Przepraszam bardzo, ale to, co zobaczyłam w tym momencie u wylotu korytarza, przerosło moje najśmielsze wyobrażenia. Nie wyobrażałam sobie nawet, że brudny korytarz może w jednym miejscu nagle przeobrazić się w ładną, schludną i imponującą bibliotekę. Na środku stał mały, przytulny stolik i parę krzeseł. Siedziały na nich trzy osoby. To byli Drake, Eva i... Annabeth? W tym momencie jakby mnie piorun poraził. Bogowie, przecież to nie jest Ann, tylko jej matka! Ta scena wyglądałaby tak przyjemnie i miło w porównaniu do naszych spotkań z innymi strażnikami kluczy, gdyby nie miny moich przyjaciół. Byli naprawdę przygnębieni. Jakby właśnie stracili kogoś bliskiego. Ale nie mogłam dojść, o co chodzi, czemu.
- To moja wina. - powiedziała Eva. Nie mówiła tego takim tonem, jakim zazwyczaj mówi ktoś, kto się przyznaje do jakiegoś czynu, mówiła bardziej, jakby zrobiła najgorszą rzecz na świecie. - Gdybym ja... gdyby nie chciałoby mi się dowiedzieć, jak sterować Mgłą, gdybym wtedy do was przyszła, to Kate... Kate jeszcze by żyła. - szlochała. Pod natłokiem uczuć i wspomnień cisnących się na mnie omal się nie zagubiłam. 
Wspomnienia. 
Eva objaśniająca mi cały świat greckich bogów i herosów.
Moja pierwsza walka z Drake'iem. 
Kiedy Posejdon mnie uznał, to Eva pierwsza potrafiła się odezwać. 
Przepowiednia, kiedy Eva i Drake od razu zgłosili się, aby ze mną wyruszyć.
Eva, która mi pokazywała, jak używać mocy. 
Jak prawie pocałowałam Drake'a. 
Całe nasze wspólne życie (mimo, że krótkie). A oni myśleli, że to wszystko przepadło, że to przeszłość, że ja już odeszłam. 
Atena zabrała głos:
- Ci, którzy umierają, tak naprawdę nigdy nie odchodzą. - Dopiero po chwili dotarło do mnie, że mówiła po starogrecku. Nie mogłam teraz zastanawiać się nad głęboką mądrością płynącą z tych słów, bo wszystko zaczęło nagle mnie swędzieć. Zaczęłam się drapać, ale kiedy doszłam do tego, że to nic nie pomaga, przestałam. Patrzyłam, jak powoli moje ciało znowu staje się widoczne. Eva podniosła się i wydała cichy okrzyk. Ale to nie był okrzyk przerażenia. Moja przyjaciółka się cieszyła. Jednak najbardziej mnie zdziwiło to, co zrobił Drake. Chłopak podbiegł do mnie, zarzucił mi ręce na szyję i przelotnie mnie pocałował. Trwało to tylko ułamek sekundy i jestem prawie pewna, że Atena oraz Eva tego nie zauważyły, ale mimo to jestem pewna, że to nie był przypadek. Odszedł krok do tyłu i zaczął mnie obserwować. Uśmiechnął się i powiedział:
- Kate. Brakowało nam cię. Myślałem... nieważne. - widać było, że jest szczęśliwy. Jednak Eva wyglądała na taką, co to ma podejrzenia.
- Nie jestem pewna, bo... - w tym miejscu spojrzała na mnie tymi swoimi fioletowymi oczami, które zawsze mnie fascynowały. - Drake, zrozum, czy nie wydaje ci się to dziwne? W sensie, mam na myśli... Bo, no wiesz, najpierw ten gryf porywa Kate. Myślimy, że ona nie żyje. I nagle tutaj pojawia się znikąd, prosto z powietrza, no... Ktoś, kto wygląd jak Kate. Czy tylko ja mam jakieś podejrzenia co do tej sytuacji?
- Eva, zaufaj mi. - ledwo słyszalnie wychrypiałam - to ja. Naprawdę. - Błagalnie spojrzałam się w stronę Ateny. Bogini mądrości na pewno wie, która z nas mówi prawdę. Ona zrozumiała mój wzrok.
- Twoje obawy, Evo - powiedziała - mogłyby być słuszne i bardzo prawdziwe, ale w innym wypadku. W oczach tej dziewczynki widzę prawdziwą rozpacz. Rozpacz po stracie przyjaciela. - Do oczu Evy napłynęły łzy. Podbiegła do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję. Odwzajemniłam uścisk.
- Dobrze. - powiedziała Atena - Jednak zważcie na to, iż nie przybyliście tutaj jedynie w sprawie waszej przyjaźni. Dziecko Minotaura z każdym dniem rośnie w siłę i za niecały tydzień będzie mogło przyjść na świat. Wiecie, jakie jest wasze zadanie. - Skinęliśmy głowami - Teraz posłuchajcie mojego zadania.

_________________________________
Ale my Was rozpieszczamy. Minęły dwa dni, a tu już next ;) No i to taki tam rozdział: dużo krótkich akapitów.
 A tak swoją drogą: Łał! Już prawie 20 rozdziałów.
I jak zwykle: Proszę o komentarze
Maria

12 komentarzy:

  1. I znowu pierwsza rozdział jak zawsze genialny tylko włączcie wersję dla komurek

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Lelanną, rozdział świetny, ale pomogłoby, gdyby można było czytać na telefonie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zlikwidowałam tę usterkę. Proszę: teraz możecie już czytać na telefonach :)
      /Maria

      Usuń
  3. Naprawdę czuję się rozpieszczona. Trzy rozdziały w tak krótkim czasie! A ten - po prostu cudeńko. Jeden z Waszych najlepszych! I Kate + Drake! Mam nadzieję, że w końcu będą parą!
    Mogę tylko powiedzieć: byle tak dalej!
    Pozdrawiam
    Anonimowa Fanka

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Właściwie wszystkie są świetne. Tylko zastanawiam się czy w ,,19 stopniu wysokości geograficznej'' nie powinno być zamiast wysokości to długości?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłam to i okazało się, że prawidłowo jest wysokosci, ale miło, że zwróciłaś uwagę na taki szczegół :)
      /Maria

      Usuń
  5. Świetny jak zwykle, co ja jeszce mg napisać :P
    /ΑΘΕ

    OdpowiedzUsuń
  6. I ja oczywiście spóźniona. Miałam się poprawić, ale, rzecz jasna, wyszło jak zwykle... Naprawdę bardzo przepraszam, ale cały tydzień miałam mnóstwo na głowie i dopiero dzisiaj znalazłam trochę wolnego czasu, by spokojnie usiąść przed laptopem. Dobra, kończę te moje żałosne tłumaczenia i przechodzę do sedna sprawy.

    Rozdział (a właściwie rozdziały, razem z poprzednim) - po prostu cudo :) Czytało się bardzo przyjemnie, mogę zagwarantować. Akcja coraz bardziej się rozwija i wychodzi to wspaniale. Dzięki bogom za Mrocznego, bo inaczej nasza Mel naprawdę miałaby spore kłopoty. Konduktor to jedno, ale z Gdyni do Krakowa na piechotę to raczej ciężko. No, ale od czego mamy pegazy? I prezenty od rodziców. Przyznaję, na początku myślałam, że Posejdonowi odbiło, skoro przysłał swojej córce... Wodę. Albo że to po prostu jakiś żart. A tu proszę, jednak prezent okazał się przydatny :) I jak to dobrze, że herosi znów się spotkali. We trójkę zawsze raźniej, nie mówiąc już o tym, że pozostali byli załamani, gdy myśleli, że Mel nie żyje. Swoją drogą, bardzo spodobała mi się reakcja Evy na pojawienie się jej przyjaciółki. Ostrożności nigdy za wiele, prawda? A Drake... On przebił wszystko. Cóż, chyba wszyscy na to czekaliśmy :) Ale mam takie dziwne wrażenie, że ta sprawa jeszcze nie została do końca zamknięta i będzie małe zamieszanie. Ech, te moje niestworzone pomysły... Tak czy inaczej, nie mogę się już doczekać zadania Ateny. Proste z pewnością ono nie będzie, ale wierzę, że nasi bohaterowie sobie poradzą :)

    Pozdrawiam i życzę weny,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, jakie ja głupoty tam nabazgrałam! Jak można napisać "Mel" mając na myśli "Kate"? Chyba właśnie osiągnęłam szczyt kompromitacji... Jeszcze raz przepraszam, ale naprawdę jestem ledwo żywa. I nauczka na przyszłość - nie powtarzać prędkości kosmicznych w trakcie pisania komentarzy. A szlag by trafił tę głupią fizykę... Jeszcze raz przepraszam za te moje głupoty!

      Usuń
    2. Nie ma za co przepraszać ;) A ogólnie dziękujemy Tobie za takie długie komentarze. Mało kto ma ochotę tak dokładnie wszystko opisywać, a to dla pisarza naprawdę dużo znaczy :)

      Usuń
    3. podpisuję się pos słowami Ali :)
      ____▒░░░░▒_▒▒▒▒▒_▒░░░░▒
      ___▒░░▒▒░▒▒░░░░▒▒░▒▒░░▒
      ___▒░▒▒▒░░░░░░░░░░▒▒▒░▒
      ___▒░░▒▒░░░░░░░░░░▒▒░░▒
      ___▒░▒░░░▀▀░░░░▀▀░░▒░▒▒
      ____▒░░░░░░░░░░░░░░░▒▒
      _____▒░░░██░░░░░██░░░▒
      ______▒░░░░░░██░░░░░░▒
      ___▒▒▒▒▒░░▀▄▄▄▄▄▀░░▒
      _▒▒▒▒▒▒▒▒░░░▀▀░░░▒░▒▒
      ▒▒░░▒▒▒██▒▒░░░▒▒██░░▒▒
      ▒░░░▒▒▓▓██▒▒▒▒▒██▓██░▒
      ▒▒░░░▒▓▓▓██▒░▒██▓▓▓██▒
      _▒▒░▒▒▒▒▓▓▓███▓▓▓▓▓▓██
      _█▓▒▒░▒▒▒▓▓▓█▓▓▓▓▓▓▓██
      █▓▓▒▒▒▒▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓██
      █▓▒▒▒▒▒▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓██
      █▓▓▒░▒▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓██▌
      _██▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓██
      ___██▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓██
      ____██▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓██
      _____██▓▓▓▓▓▓▓▓▓▓██▌
      _______██▓▓▓▓▓▓▓▓██▌
      _______▒░███▓▓▓▓██░▒
      ________▒░░██▓▓██░░▒
      ________▒░░░████░░░▒

      Usuń