niedziela, 6 października 2013

10. Odszedł przeklinając cicho dzieci Posejdona

Hmmm, może Eva ma rację? Może to się jakoś bardzo nie różni? To rodzaj walki i to rodzaj walki, więc co za różnica? Jednak cały czas się o nią martwię. Stanęła na środku i Ares dał jej do wyboru, z którym gościem chce walczyć. Myślałam, że wybierze jakiegoś najmniejszego, ale ona wzięła jednego grubasa, który najmniej brał udział w "przedstawieniu". Przy nim wyglądała jak mała, krucha laleczka, którą jednym ruchem mógłby zmiażdżyć. Nie skomentowałam jednak jej wyboru, ponieważ miałam nadzieję, że wie, co robi.
Bóg walnął w gong i zaczęło się. Ares zachowywał się jakby oglądał jakieś show w telewizji i kibicował osiłkowi.
Nie umiem za bardzo wam tego opisać, ale taekwondo połączone z judo i to w mega szybkim tempie daje dziwny efekt. Chodzi o to, że dzieje się to tak szybko, że nie ogarniasz, o co chodzi. Przestraszyłam się jednak, kiedy Eva wylądowała pod ścianą. Chciałam do niej podbiec, ale tajemnicza siła trzymała mnie w miejscu. Przepraszam, nie tajemnicza siła tylko Ares dla ścisłości. Wkurzyłam się, ale nie poddałam się. Wyrywałam się dalej. Kiedy zobaczyłam, że leżącą Evę dobija ten grubas zaczęłam wrzeszczeć. Widziałam, że Drake też nie próżnuje. Moja przyjaciółka cała w siniakach wstała i próbowała go powalić używając jego siły i wagi. Upadł i jęknął, ale szybko wstał i ponownie zaatakował. Ona odparowała jego ruch wykorzystując swoje moce. Niestety na ten czyn zmarnowała bardzo dużo energii i widocznie osłabła. Stała jednak i odpierała ataki. Przeciwnik jej mimo to był prawie nienaruszony. Zamachnął się i uderzył ją mocno w brzuch tak, że poleciała na koniec pokoju i już się nie podniosła. Zaczęłam się ponownie wyrywać i wrzeszczeć, kiedy widziałam jak osiłek zmierza do Evy by ją dobić.
- NIEE! JA WEJDĘ ZA NIĄ! - Wrzasnęłam. Ares nareszcie się zaciekawił.
- Ale wiesz, w regulaminie nie było nic o tym, że można się zmieniać. - Stwierdził z udawanym współczuciem. - Przykro mi.
- To, że nie było to nie znaczy, że nie można. Ty ustalałeś zadanie, prawda?
- No tak. - Stwierdził już trochę zbity z tropu.
- To znaczy, że możesz mnie przyjąć, a nawet dać mi inne zadanie i nic się nie stanie.
- Hmmm, w sumie prawda. - Zamyślił się. - Ale nie muszę - Uśmiechnął się chytrze.
- No nie musisz. Ale pamiętaj po co to robimy- żeby uwolnić Wielką Siódemkę i nie pozwolić, żeby dziecko Minotaura pokonało Olimp. 
 To go chyba przekonało.
- Niech ci będzie..., ale to nie może być zbyt łatwe. Proponujesz coś?
- Najlepiej coś z walki na miecze. - Uśmiechnęłam się w duchu, że się udało.
- Pokonaj... Ej! Który z was walczy na miecze? - Zwrócił się do Koreańczyków.
Zgłosiło się kilku, ale większość najwyraźniej nie miała zielonego pojęcia o walce na miecze. Przyjrzałam się tym, co się zgłosili. Wyglądali prawie tak samo: stali w równiutkim rządku i patrzyli na mnie tępo tymi swoimi skośnymi oczkami.
Mimowolnie spojrzałam na Aresa. Bóg jakby się zastanawiał, po czym po kolei oglądał ochotników, każdego z nich eliminując komentarzem typu "Chyba żartujesz!", "TY walczący na miecze?!"  itp. Trochę mnie to rozdrażniło.
- Wybierz któregoś, - powiedziałam, a prawie krzyknęłam - albo walcz ze mną!
Ares zamyślił się.
- No cóż... - Pomyślał na głos. - Może skoro walczyłem już z twoim bratem - położył duży nacisk na ostatnie słowo. - To może zobaczymy, które z was jest lepsze? 
"Nigdy!", pomyślałam, ale nie chciałam wyjść na mięczaka, tylko uratować Evę, więc na głos powiedziałam tylko:
- Jeśli z obydwojgiem z nas przegrasz, to skąd będziesz wiedział, które z nas jest lepsze? - Wiem, że to nierozsądne z mojej strony, ale wręcz nienawidzę, gdy ktoś mi rozkazuje (włączając w to bogów, z moim ojcem na czele). Myślałam, że za parę sekund nie będę żyć, ale Ares tylko się zaśmiał.
- On powiedział dokładnie to samo! WY, HEROSI JESTEŚCIE TACY ŚMIESZNI!
- Phi! Czyli się boisz? Tak mam to rozumieć? - Oj Kate nie dobrze jest sprawdzać cierpliwość bogów. Oj tam, przecież ona chce tylko uratować przyjaciółkę. Taa, tylko, że może jednocześnie sprawić, że bóg przemieni ją w stokrotkę. Jeśli już to różę. Są ładniejsze i pięknie pachną. Najlepiej białą. Taa, wy sobie gadajcie o tym w jaki kwiat się mam przemienić, ale ja wolę pozostać człowiekiem. Czy ja przypadkiem nie mam rozdwojenia jaźni? Chyba nie za dobrze ze mną. Siedźcie lepiej cicho.
- Ja?! Ja się boję walki ze śmiertelniczką? Zanim się na mnie rzucisz to podpowiem, że tu nie ma wody, a tylko dzięki niej twój brat chwilowo miał przewagę.
- Chciałeś powiedzieć pokonał ciebie? - Zakpiłam sobie.
- Nie,  miał chwilową przewagę. - Położył nacisk na trzy ostatnie słowa, na co prychnęłam.
- To może się zmierzymy, a nie będziemy  ględzić.
- Na początku musimy ustalić, co musisz zrobić. Bo przecież mnie nie zabijesz. - Powinnaś była o tym pomyśleć. Właśnie! Głupia Kate! Głupia Kate! Głu... Powiedziałam, że macie być cicho!! 
- To co mam zrobić?
- Wystarczy, że wytrącisz mi miecz z ręki. Możemy zaczynać. - W jego prawej ręce zmaterializował się długi, błyszczący miecz ozdobiony greckimi literami. Nie zdołałam ich przeczytać, ponieważ Ares od razu zaatakował. Było to trochę niespodziewane, gdyż nawet nie zdążyłam wyjąć swojej klingi. Walnął mnie w prawe udo, ale na szczęście tylko zostało lekko draśnięte, bo szybko odskoczyłam aktywując w tym czasie mój nowy miecz z bransoletki. Nie mniej jednak z mojej nogi poleciała krew. Nie czekając ponownie zaatakował, ale już zdążyłam odeprzeć atak. Walczył szybciej niż ktokolwiek z kim się zmierzałam. Na szczęście nie był dla mnie całkowicie nie do pokonania. Tak myślę... 
Gdy tak sobie atakowaliśmy i odparowywaliśmy uderzenia, ja traciłam siły. Nie można było tego powiedzieć o moim przeciwniku, który nie wykazywał śladu zmęczenia. Nie mogłam tak dalej walczyć-  musiałam wymyśleć jakąś strategię.  Będzie to trochę trudne zwłaszcza, że walczę z bogiem wojny. Okej na początku mój cel; wyrwać broń. Co teraz robię? Walczę z nim i próbuję go pokonać. Zamyśliłam się nad tym, choć walka trochę mnie rozpraszała. Nagle nad moją głową pojawiła się zapalona żaróweczka. Przecież ja go próbuję pokonać, a wystarczy mu wyrwać broń! Ta... jeszcze pewnie nie ogarniacie o co chodzi, bo właśnie podobno robię to, co powiedziałam, więc już wyjaśniam: muszę tylko sprawić, że mój przeciwnik poluzuje chwyt broni i wtedy przekręcę moim mieczem a klinga Aresa wyląduje trzy metry dalej. Najluźniejsze poluzowanie jest zaraz po najmocniejszym zaciśnięciu, czyli po odparciu ataku. Natarłam mocno na jego lewe biodro i zaraz po odparowaniu przekręciłam moją broń. Tak jak przewidywałam, jego misternie ozdobiona klinga wylądowała około 2 i pół metra dalej. Widząc, że wygrałam odrzuciłam moją klingę pod ścianę i położyłam się dając moim mięśniom odpocząć. Gdy nabrałam sił z mojej bransoletki wzięłam mały batonik ambrozji. Połowę zjadłam, a drugą dałam Evie, która po walce z osiłkiem jeszcze nie do końca dobrze się czuła. Po chwili moje wszystkie rany były niewidoczne.
Widząc minę Aresa niedobrze by było gdybym zaczęła się z nim wtedy drażnić, że wygrałam. Postanowiłam tylko grzecznie poczekać. Machnął ręką bym podeszła do niego. Zatrzymałam się na odległości trzech metrów od niego. Wyjął tą samą kartkę co poprzednio i odczytał:
- Gratuluję Wam, że udało się wam zmierzyć z tym zadaniem. Teraz otrzymacie klucz od jego Strażnika i zagadkę napisaną przez niego. - Teraz wyjął inny zwitek papieru. - To jest moja zagadka jeśli tak to można nazwać i proszę się nie śmiać. Nie umiem rymować! - Wyrzucił szybko, odniechcenia, jak jakiś półgłówek:
W wulkanie na wyspie Teneryfie
Jest klucz, który odnaleźć musicie.
I już tego nie pamiętam, który bóg
Strzec tego klucza mógł.*

Wręczył mi pudełko owinięte w szary papier i odszedł przeklinając cicho na dzieci Posejdona.



_____________________________


*Napisała Maria

Wow! To już 10 rozdział. Napisałyśmy całe dziesięć rozdziałów w... Ile to będzie? Założyłyśmy bloga 18 września i to będą 2 tygodnie i 5 dni. Nieźle :)
Ogólnie rozdział chyba dobry, ale wy to oceńcie w komentarzach ;)
Ala i Maria

7 komentarzy:

  1. Moim zdaniem rozdział bardzo dobry. I wiecie, co mi się podoba w tym blogu? Że często dodajcie rozdziały. Mam nadzieję, że to się nie zmieni :D. Cóż, nie mam chyba nic więcej do powiedzenia. Weny, weny i jeszcze raz weny!
    Anonimowa Fanka
    PS Znowu pierwsza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy! Mamy nadzięję, że szkolne zajęcia pozwolą nam utrzymać to tempo :)
      ~Maria
      PS Odzyskałam możliwość komentowania!

      Usuń
  2. Wow, świetnie wymyśliłaś z tym, że Kate również upokorzy Aresa <3 /Nie lubię go xD / Ogólnie gratuluję świetnego bloga (powstającego tak szybko :P ) mama nadzieję, że następny rozdział pojawi się równie szybko jak te poprzednie / ΑΘΕ

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział.
    Ha! Ares znowu pokonany przez dziecko Posejdona. Coś nie ma szczęścia w dobieraniu sobie przeciwników...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne :)
    Wierszyk Aresa genialny :)
    Czekam na nowy rozdział i zapraszam do siebie :)
    Szur S&S

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Kocham!
    Nie moge się doczekać kolejnego extra rozdziału :D
    Θβθστςιαμ Σασ :* :* :* :*
    Jeszcze jedna sprawa...
    CZEMU NIE MA DREK'A ??!?!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajne! Życzę wszystkiego najnajlepszego.

    OdpowiedzUsuń