piątek, 11 października 2013

12. W duchu czułam takie "What?"

- Co? Już dojechaliśmy? Ale jest dopiero... - Spojrzałam na zegarek - 4 rano. Dobrze się czujesz Drake? Zresztą jesteśmy teraz przy Afryce, więc na Teneryfie będziemy za około godzinę.
- Ale widać ląd i mieliśmy być o świcie!

- Drake, idioto! - Już mnie zaczął trochę denerwować. - Ten ląd to Afryka, a mieliśmy być o świcie, a świt jeszcze jest, więc mamy czas. Nie dramatyzuj! Ogarnij się trochę. - I z powrotem walnęłam się na łóżko. Chłopak wyszedł mamrocząc coś tam pod nosem. W końcu uznałam, że nie mam już szans zasnąć i wstałam ubierając się w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. W końcu jest bardzo gorąco, a ja muszę mieć jeszcze zbroję. Pościeliłam szybko moje łóżko i weszłam do naszej prowizorycznej kuchni. Nie chciałam jeść sama, więc zciągnęłam Evę z łóżka. Przeklinała na mnie, chciała mnie odciągnąć magią, wywalić mnie z pokoju i ponownie walnąć się na posłanie. Ha! Ale ja byłam silna i zbyt egoistyczna, żeby dać jej jeszcze pospać i samej zjeść śniadanie. Wreszcie kiedy oblałam ją (słoną) wodą dała spokój. Gdy chciałyśmy zabrać się za śniadanie Drake oznajmił, że już dojechaliśmy na właściwe miejsce. Złożył nacisk na przedostatnie słowo. Według moich danych o naszym położeniu, to tym razem się nie mylił. Razem z Evą szybko 

pochłonęłyśmy śniadanie i wyszłyśmy na zewnątrz. Zobaczyłyśmy z góry małą budkę z kasą, parking, który był prawie cały zapełniony przez autokary. Przy kasie była bardzo długa kolejka, a przy skałkach blisko naszego celu siedziało i robiło zdjęcia mnóstwo turystów. Nie mogliśmy zaparkować, więc po prostu zostawiliśmy Argo II nad skałkami i zeszliśmy nie zachodząc do kasy. 

Troszeczkę było to dziwne, że ludzie nie zwrócili uwagi na trójkę nastolatków nagle schodzących z nieba po drabince (Argo II było nie widoczne dla śmiertelników). Trochę dziwne, ale nam szło na rękę.
Eva mimo, że wiedziała po co tu przyszliśmy musiała zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia. Dlatego też ja musiałam się wracać po aparat, ponieważ ona "chciała obmyśleć pozę". Gdy wróciłam wyszło, że stanie na wielkim kamieniu i podniesie nogę tak, że będzie to wyglądać na obrazku jakby stawiała nogę na czubku wulkanu. Ze swoim wymarzonym zdjęciem pognała na skraj urwiska i porobiła następne. Postanowiłam się do niej przyłączyć. Raz się żyje. Biegałyśmy po skałach robiąc sobie sweet focie na tle wulkanu. Drake przyglądał nam się ze śmiechem. Ja także zaczęłam chichotać jak jakaś idiotka. Nie minęła chwila i wszyscy tarzaliśmy się ze śmiechu.

~*~

- Evaa... - Wydyszałam. - Która... godzina? - Eva spojrzała się na zegarek i otarła pot z czoła. 
- Wspinamy się tak już... - Złapała oddech - ze dwie godziny. - Spojrzałam się za siebie. Byliśmy ciągle u podnóża wulkanu! Zagotowało się we mnie ze złości. Kurde, jeśli my mamy się posuwać w takim tempie, to drugi klucz zdobędziemy dopiero... za jakiś tydzień, a o ile się orientowałam, to na zdobycie wszystkich kluczy, uwolnienie 6/7 Wielkiej Siódemki i dotarcie do miejsca, w którym jest ukryta ta głupia nimfa mamy jakieś niecałe dwa tygodnie. Uznałam, że skoro Eva nie może nam pomóc dotrzeć tam na górę (już próbowała, ale wyszło, że zemdlała i musiała wypić pół butelki nektaru {strasznie dużo!}), to może ja będę coś mogła zrobić z naszą sytuacją. Skupiłam się, myśląc o wodzie. Czułam wodę w oceanie, jakieś dwa kilometry pod nami. Skupiłam się. Czułam tę wodę, musiałam ją tylko tu przenieść. To nie może być nic trudnego...
- Kate? Wszystko w porządku? - zapytała się Eva. Właśnie sobie uświadomiłam, że od jakiś pięciu minut stoję w miejscu z zaciśniętymi oczami i rękami w pięści. - Próbować warto. - Powiedziała i właśnie sobie uświadomiłam, że ona wie, co ja mam zamiar zrobić. Drake nie może mnie rozumieć, ale Eva mnóstwo razy przenosiła jakieś przedmioty za pomocą magii, więc wie jakie to uczucie. Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Poszukałam myślami bliższego źródła wody. Szukałam i szukałam. Nagle znalazłam. Czułam, że jakieś dwieście metrów przed nami jest mały strumyczek, który zaczyna się prawie na samej górze. Było to tak idealne, jakby mój ojciec stworzył ten strumień idealnie dla nas.
- Idziemy! - zakomenderowałam. Przyjaciele spojrzeli się na mnie zdziwieni, skąd we mnie ta nowa siła.
  Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że będzie tak łatwo. Nigdzie nie było żadnego strażnika strumienia. Przez chwilę nawet zastanawiałam się, czy to nie jest prezent od Posejdona, ale szybko odrzuciłam tę myśl z obrzydzeniem.
- Kate, skąd wiedziałaś... - zaczęła Eva, ale ja już miałam plan.
- Wchodzimy do wody - przerwałam jej. Popatrzyli się na mnie, zdziwieni, ale posłusznie weszli do wody. A teraz zastanówmy się, czy będę umiała odwrócić bieg strumienia?... A może łatwiej byłoby... W tym momencie moje rozmyślania przerwał pewien odgłos. Całkiem przerażający odgłos, biorąc pod uwagę, gdzie jesteśmy. Po prostu usłyszałam szczekanie. Powoli się odwróciłam.
 Nigdy jakoś szczególnie nie lubiłam psów, ale ten był po prosu przerażający. Nawet nie zarejestrowałam, że jest trzy razy większy od zwykłego, dopóki wielka łapa nie przygwoździła mnie do ziemi.
- To piekielny ogar! - krzyknęła Eva. Podbiegła do bestii, ale w tym samym momencie gigantyczne pazury wbiły się w moją klatkę piersiową. Krzyknęłam z bólu, a Eva się zawahała. Ten krótki moment wystarczył, aby pies ją zaatakował, a mnie odrzucił na głazy obok. Przed moimi oczami pojawiły się czarne plamki. Nie mogę teraz zemdleć! Natychmiastowo pomyślałam o strumyku, znajdującym się jedynie pięć metrów ode mnie. Gdybym tylko mogła dotknąć wody...
Wyciągnęłam rękę w stronę strumyka i poczułam piekący ból w piersi. Wrzasnęłam z bólu. Gdzie, na Hadesa, jest Drake?! Ciemne plamki przed moimi oczami zawirowały. Przyzwałam z mojej magicznej bransoletki sztylet i zacisnęłam palce na ostrzu, aby ból przywołał mnie do świadomości. Zadziałało.
Spojrzałam się na Evę, walczącą z psem wielkości samochodu osobowego. Muszę jej pomóc. Piekielny ogar zamachnął się ciężką łapą. Nie! Jeśli któraś z nas zemdleje, nigdy nie wygramy tej walki! W tym samym  momencie Drake wpadł między Evę, a potwora i ciął w przednią łapę bestii. Zapomniałam już, jak genialnie walczy na miecze! Potwór zawył z bólu i w tym momencie znikąd wyskoczyły dwa kolejne. Myśl, Kate! Myśl!
- Eva! - zawołałam i spojrzałam na nią błagalnie. Uniosła brwi, a ja spojrzałam wymownie na strumień. - Razem! - zawołałam.
Przed moimi oczami znowu pojawiły się mroczki. Ujrzałam tak około 5 litrów wody płynącej w powietrzu w moją stronę. W tym momencie jeden z potworów zaatakował Evę. Dziewczyna się zdekoncentrowała, a woda spadła i zmieniła się w kałużę w zasięgu mojej ręki. Jednak obecnie większym problemem było dla mnie to, że jeden z potworów szedł w moją stronę Próbując ignorować ból, rzuciłam się w stronę kałuży.
Od razu poczułam przypływ siły, choć ciągle czułam kilka ran kłutych na piersi. Jednak wzięłam się w garść i wbiegłam do strumyka. Od razu poczułam się wspaniale. Przyczepiłam sztylet do bransoletki. Natychmiastowo zmniejszył się do rozmiaru charmsa. Zamiast niego wywołałam z bransoletki miecz i tarczę. Chwilę później trzymałam w rękach pełnowymiarową broń. Zauważyłam, że Drake walczy z dwoma potworami (i trochę słabo sobie radzi), a Eva leży nieprzytomna (miejmy nadzieję, że NIEPRZYTOMNA) dziesięć metrów od niego. Ten pies, który już wcześniej mnie sobie upatrzył, zaatakował. To był błąd. Już po chwili był jedynie kupką nieszkodliwego pyłu, który momentalnie rozwiał wiatr. Eva lekko się poruszyła i coś wymamrotała. Zwróciła tym uwagę jednego z piekielnych ogarów. Nie!
Wrzasnęłam i stworzyłam wielką falę, na tyle dużą, aby przykryć piekielnego ogara. Na jej grzbiecie podpłynęłam do miejsca walki. W odpowiednim momencie zeskoczyłam z wody na grzbiet tego, który zaczął się interesować Evą i przebiłam go mieczem. Drugiego pozwoliłam pochłonąć fali. Najwyraźniej ciśnienie było wystarczająco duże, aby zabić potwora, ponieważ, kiedy woda opadła, nie było już ani jednej bestii. Eva coś wymamrotała na temat klucza i więzienia, więc dałam jej batonik z ambrozji.
- Dobra. - powiedziałam. - teraz już wchodzimy do tego strumienia.
 
~*~
 
Ziemia się pod nami zapadła. Dosłownie. Nie nacisnęliśmy żadnego tajnego przycisku tylko idziemy sobie zmęczeni po walce z potworami i ziemia robi "ŁUP!!". Spadamy wszyscy oczywiście wrzeszcząc. Trochę długo spadaliśmy. Serio. Nie było tak, że mija sekunda i twardy grunt. Spadamy już nie wiem ile. Minęło z pół minuty (to bardzo dużo jak na spadanie), a my wylądowaliśmy na miękkich poduszkach. Ktoś tu najwyraźniej  myśli, bo nie przeżylibyśmy takiego upadku na twardym gruncie. Rozejrzałam się uważnie po pomieszczeniu. Byliśmy w ciemnym korytarzu, który prowadził tylko w jedną stronę. Cóż, nie mieliśmy wyboru i ruszyliśmy przed siebie. Nie rozmawialiśmy tylko szliśmy w ciszy, cały czas skupieni by żaden potwór nie mógł nas zaskoczyć. Po paru minutach ciszy doszliśmy do tego okropnego momentu: rozdroża. I teraz pytanie: prawo, czy lewo?
- Ja uważam, że prawo. - Powiedział Drake.
- A ja lewo! - Zaprzeczyła Eva. Mi w sumie było obojętnie. Mamy 50% na 50%. Musiałam jednak poprzeć jedną stronę...
- Eva, może pójdźmy w prawo, co? To podobno szczęśliwa strona, czy coś tam. No weź. - Posłałam jej błagalne spojrzenie. Ona pokręciła przecząco głową. 
- Nie! Jak chcecie to możemy się rozdzielić. - To będzie opcja najgorsza z możliwych. Później już się nie znajdziemy. 
- Drake, idziemy w lewo. - On posłał mi wściekłe spojrzenie, ale nie zaprotestował. Moja przyjaciółka uśmiechnęła się z wyższością. Weszliśmy do następnego korytarza, który skończył się także rozdrożem dróg. Po między nimi siedziała... Żaba? No może niezwyczajna, bo złota, ale żaba. Wpatrywała się w nas z widocznym znudzeniem i zażenowaniem.
- Witam was w schronisku drugiego klucza. - Powiedziała także znudzonym i monotonnym głosem jak by opowiadała ten sam tekst przez cały czas. - Tutaj strażnikiem jest Hefajstos. Powiem wam właściwą drogę jeśli odpowiecie na pytanie. Od razu mówię, że Hefajstos wymyślał to jakże kreatywne pytanie - ostatnie parę słów wyrzuciła z ironią. - Czego potrzeba by roztopić niebiański spiż? - Popatrzyliśmy na siebie ze zdziwionionymi minami. Żaba widząc je powiedziała szybko - to on je wymyślił! Ja chciałam im więcej ze mnie ubywa tym większa się staję.
- Dziura - odpowiedziałam szybko. Znałam tą zagadkę. 
- Ale niebiańskiego spiżu chyba nie można rozpuścić. - Powiedział nie pewnie Drake. 
- Brawo - powiedziało zwierzę - udało się wam odgadnąć przetrudną zagadkę boga ognia. Teraz musicie iść w lewo. - Zakończyła swoim znudzonym i kpiącym głosem. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, ale nic nie powiedzieliśmy. Szybko poszliśmy we wskazaną stronę by opuścić to niecodzienne zwierzę. Szliśmy dalej i dalej. Skręcaliśmy już nie wiem ile razy. Przyjęliśmy po prostu,  że cały czas skręcamy w lewo. Parę razy trafiliśmy na jakieś ślepe uliczki i wtedy zawracaliśmy. Nie obyło się także bez spotkania potwora. Było kilka, ale nie specjalnie groźne. Tak jak by Hefajstos nie chciałby żeby przypadkiem stała się nam krzywda.


~*~
 
Hefajstos był potężnym człowiekiem i wyraźnie zarysowanymi mięśniami. Tego lewe ramię było trochę niżej od prawego. Twarz też nie należała do najładniejszych, bo miał jastrzębi trochę kulfonowaty nos, zarośnięte brwi i poczochrane włosy. Jedyne, co mi się w nim podobało to były ciemno brązowe oczy, w których co jakiś czas pojawiały się małe iskierki. Nie były oczywiście ani trochę podobne do jarzących się niebezpiecznych oczu Aresa. Miał niebieski kombinezon z naszywką z jego imieniem i w pasie przewiązany pas z narzędziami. Wszędzie był gdzieś umurusany olejem lub sadzą.

- To ten... Przeszliście labirynt i w ogóle... Było trudno...? - Wpatrywaliśmy się w niego jak w skończonego idiotę. Niby potężny bóg i tak dalej, ale jest taki... Nieśmiały? Może nie do końca, ale z pewnością nie podobny do dumnych i pewnych swoich racji innych panów nieba.  - Czemu się tak patrzycie?... NO NIE WPATRUJCIE SIĘ TAK WE MNIE! Pewnie Leo wam coś na mnie nagadał, tak? Ja mu pokażę...
- Co? Nie! - Obudziliśmy się i zaprzeczyliśmy szybko. - Po prostu jesteśmy zmęczeni i trochę zdezorientowani. To możemy ten klucz?
- Och, to dobrze. Ale to nie było wszystko! - Zaprzeczył. W duchu czułam takie "What?". Przeszliśmy dziwny i niebezpieczny
labirynt, pokonaliśmy masę potworów i targaliśmy się przez ten cały wielki wulkan!!! Co on jeszcze mógł wymyśleć?! Chyba jednak wolałam leniwego Aresa, który poszedł na łatwiznę. Pracowity i uczciwy Hefajstos zdecydowanie za mocno się angażował.
- Co jeszcze mamy zrobić? - Spytał Drake. Dziękowałam mu za to w duchu, bo nie byłam pewna, czy nie rzucę się na boga ognia.
- Wystarczy, że wykujecie długi miecz ze złota. Tylko, że oczywiście musicie je zdobyć. 
Taa, fajnie. Tylko szkoda, że nikt z nas nie umie wykuwać broni. I jeszcze to o zdobywaniu złota, chyba nie będzie to podobne do zbierania kwiatków.
 
____________________________________________

I jak? Podoba się rozdział? Trochę dłużej na niego czekaliście, ale miałyśmy dużo nauki (2 konkursy kuratoryjne i tyyyle sprawdzianów).





Drake+Kate - reakcja Marii
Padło pytanie/stwierdzenie co do wątku Drake i Kate (którego na razie jeszcze nie było xD). No, więc nie było nic w tym stylu, ponieważ jeśli o to chodzi to jesteśmy niezdecydowane. Ala i Lena są za Drake&Kate, Maria na to by nasza bohaterka była Forever Alone, a nasza naczelna graficzka (Maja), której prace będziecie mogli oglądać niedługo, jest by Kate była z... Leo. I niby powinna być z Drake, bo większość głosów, ale Lena nam tylko pomaga, więc musimy się uzgodnić z Marią. Na razie... Dajcie się nam namyślić ;)

 Oczywiście napiszcie swoją ocenę w komentarzach ;)
Ala i Maria

3 komentarze:

  1. O jejku, pierwsza :)) (tak wiem spamuję i wgl, ale nie mogłam się powstrzymać ;))
    Cóż, ja jestem za tym, żeby Kate była z Drakiem. Gdyby była z Leo, to by było superbo to moja ulubiona postać i ogl, ale myśle że wyszłoby nienaturalnie. A przy okazji, kiedy prace Maji? Czekam z niecierpliwością :3
    Loffki,
    Iga :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem za Kate&Drake ,bo jakby byla z Leonem, mogłoby się troche kłucić z ksiązką (osobiście jestem za tym, aby Frank i Hazel się rozeszli i aby Hazel była z Leo -wiem, że to okrutne no ale trudno xD ) /ΑΘΕ

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się spodobał. Opis walki z piekielnymi ogarami wyszedł dobrze i w moim odczuciu rewelacyjnie przedstawiłyście Hefajstosa. Zarówno jego wygląd, jak i zachowanie, sposób mówienia... Świetne, po prostu świetne. Ale niestety zalety Hefajstosa nie wyszły naszym bohaterom na dobre. Ciekawa jestem, jak z tego wybrną. Dlatego od razu biegną czytać kolejny rozdział! Swoją drogą, rozbawiła mnie ta żaba na skrzyżowaniu. Genialny pomysł :)

    Pozdrawiam,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń