środa, 16 października 2013

15. Jak wyszłam z puszczy, z której nie da się wyjść


Zeszłam z drzewa kompletnie zrozpaczona. Spojrzałam na miny moich wycieńczonych przyjaciół i zrozumiałam, że nie mogę im powiedzieć tego, co odkryłam. No przepraszam, taki mam już charakter - nie mogę znieść smutku drogich mi osób, a Eva jest moją najlepszą (i prawdopodobnie jedyną, bo nie wiem, czy liczyć Annabeth) przyjaciółką, a Drake... No cóż, jeszcze nie jestem pewna, co do niego czuję, ale na pewno mi na nim zależy.
- Już prawie doszliśmy! - powiedziałam z największym entuzjazmem, na jaki mnie było stać, ale nie wiem, czy zabrzmiało to przekonująco - koniec pułap... to znaczy puszczy jest już za dwa kilometry.
- ...Pułapki? - zapytał Drake tonem typu WTF?. - Kate, czy...
- O jejku! Przejęzyczyłam się. - przerwałam mu wyjaśniającym tonem.
- Aha. - powiedział powoli, patrząc się na mnie uważnie. O co mu  chodzi? Przecież nic mu nie powiedziałam!
 
~*~

Szliśmy tak i szliśmy już nie wiadomo, jak długo, aż w końcu mój umysł zaczęły z nudów wypełniać różne dziwne myśli. Pierwszą z nich było, aby napisać pamiętnik. Zaczęłam już nawet wymyślać pierwszy wpis. Wyobrażałam go sobie mniej więcej tak:

Drogi pamiętniku!
Chcę napisać, że nie zwariowałam. Że greccy bogowie naprawdę istnieją. Nie pisałabym tego, gdybym nie miała żadnych dowodów, ale mam. Najlepszym dowodem jest ten kretyn, który śmie się zwać moim ojcem. Nie obchodzi mnie, do jakiego stopnia jest ważny, może tam sobie być bogiem wody, ale mi zawsze będzie się kojarzył źle - zostawił moją mamę, zostawił mnie...

Jednak niedługo potem porzuciłam tę myśl, myśląc, że choć pisanie pamiętnika może być dobrym wyrażaniem swoich uczuć, nie wiem, jak bym zareagowała, gdyby ktoś znalazł mój pamiętnik i przeczytał go.
Potem naszła mnie zabójcza myśl. Dosłownie. Tak sobie się zastanawiałam, czy nie lepsze od ciągłego chodzenia po tej dżungli jest wspięcie się na najwyższe z tych drzew i rzucenie się w dół. Szybko otrząsnęłam się z tego pomysłu. To tragiczne, do czego frustracja potrafi doprowadzić człowieka...
W końcu doszłam do wniosku, że to żadna różnica, czy stąd wyjdziemy, czy nie... Zaraz! My stąd wcale nie wyjdziemy!
W tym momencie zaczęło mi się wydawać, że las staje się jakby rzadszy. Zaraz... co? Przecież to niemożliwe! Byliśmy zaklęci w magicznym miejscu, stamtąd się nie dało wyjść! Nie, jednak naprawdę ten las staje się coraz rzadszy! Spojrzałam za siebie, na moich przyjaciół. Wyglądali, jakby już kompletnie stracili nadzieję, że w ogóle stąd wyjdziemy.
W tym momencie mnie olśniło. Stąd się da wyjść! To przecież takie oczywiste, a ja przedtem tego nie ogarniałam!  Każda magia rządzi się swoimi zasadami, każda pułapka ma jakąś zasadę. Ta, w której byliśmy uwięzieni nie była wyjątkiem.
 Jasne, tylko żeby to zadziałało, nie mogę mówić moim przyjaciołom wszystkiego. To, co im powiem, kompletnie pozbawi ich nadziei. Ale właśnie o to chodzi.
- Lubicie słuchać złych wieści? - zapytałam żałosnym tonem. Oboje się zatrzymali.
- A jakie konkretnie... wieści... masz na myśli? - zapytała się Eva. Opowiedziałam im o tym, co zobaczyłam, gdy wspięłam się na drzewo. Przemilczałam jednak moje najnowsze odkrycie, bo nie chciałam robić im złudnej nadziei. O przepraszam, ŻADNEJ nadziei!
Drake i Eva zareagowali na to ze smutkiem, ale mimo to nie przestaliśmy iść. Gdyby nie moje, choćby i najdziwniejsze myśli, już dawno zwariowałabym z tej monotonności; szliśmy, szliśmy i szliśmy, aż już kompletnie straciłam nadzieję, że stąd kiedykolwiek wyjdziemy. Przecież mogłam się mylić, przecież naprawdę mogą istnieć miejsca, z których nie można wyjść. Nigdy jeszcze nie byłam tak przygnębiona.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Evy.
- Kate. - nie chciało mi się patrzeć, o co by jej nie chodziło. Nie obchodziło mnie to. Pewnie to kolejny "wspaniały kwiat", który sprawi, że będziemy chcieli się pozabijać. - Kate. Spójrz. - powtórzyła. Czy wspominałam już, że nienawidzę, gdy ktokolwiek mi rozkazuje? Tak, bogowie też się liczą! (patrz: Posejdon) - Kate, naprawdę. - zaczynała mnie wkurzać. Podniosłam głowę i krzyknęłam na nią:
- NIE OBCHDZI MNIE, CZY... - urwałam i wpatrywałam się jak głupia w obrzeża Rio de Janeiro, pod którym staliśmy. 
Wyszliśmy z dżungli. Udało nam się.
- a więc miałam rację... - wyszeptałam. Oni jednak to usłyszeli i zaczęli wypytywać, o co chodzi. Wytłumaczyłam im o zasadach, które, jak zrozumiałam, rządzą magią. Eva wtrącała się i poprawiała mnie wielokrotnie. W końcu doszłam do tego, jak wydawało mi się, że las zaczął się przerzedzać. 
- Ale... - nie rozumiał Drake - ...ale jakie były zasady tej pułapki? W jaki sposób można z niej wyjść?
- To proste. - powiedziałam. - wystarczy stracić nadzieję.

_________________________________________

Króciutki rozdział (wiem, jest NAPRAWDĘ krótki), ale mi się podoba. A jak wam? Napiszcie w komentarzach.
I tutaj jeszcze taki mały kolaż z naszymi bohaterami, których tym razem wykonałam ja:





Zapraszamy na naszą stronę na fb: https://www.facebook.com/nowa.przygoda.herosow
~Maria

8 komentarzy:

  1. Pierwsza więc tak mimo że się troszkę pokłuciłyśmy to ja będę czytać tego bloga więc sobie nie myślcie rozdział jest spoko no i czekam na więcej
    ~Lena

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Waszego bloga bo jest naprawdę ciekawy!
    Cóż innego jak napisać 10/10 pkt. w mojej skali (zawsze miałyście 10/10)
    Kolejny mam nadzieje już nie długo ;)
    Pozdrawiam Heroska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, jestem genialna (nie ma to jak "skromność" :D)

      Usuń
  3. Fenomenalne! Cały czas się uśmiechałam:). Tylko krótkie, ale zawsze coś. I te przemyślenia Kate. Po prostu cudo. I być może się powtarzam, ale muszę to napisać: świetny pomysł z tą pułapką. Nie mam już nic do napisania. Życzę dużo weny!!!
    Anonimowa Fanka
    PS Ładnie rysujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi :) Rada dla rysowników: najlepsze rysunki wychodzą na kartce w pięciolinię :p
      ~Maria

      Usuń
  4. krótki, ale fajny. Z nie cierpliwością czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń