wtorek, 18 lutego 2014

28. Minotaur kontratakuje

- Drake! - Podbiegam do niego i rzuciłam się w ramiona. Oszołomiony chłopak dopiero po paru sekundach także mnie uścisnął. Po chwili się od siebie odciągnęliśmy i na widok jego zszokowanej miny nie mogłam ukryć uśmiechu. Już po chwili z rozbawienia dosłownie tarzałam się po pokładzie. Zresztą Eva, bierny obserwator tej sceny, też. Tylko Drake siedział nadal zdziwiony w pewnej odległości, a minę miał taką... Taką nieporadną.

 Kiedy się już w miarę ogarnęliśmy, co chyba nie było najlepsze, bo Drake ciągle wydawał się na mnie, co jakiś czas niepewnie zerkać, postanowiliśmy sprawdzić karteczkę od Afrodyty i zobaczyć, co tam jest napisane. Czułam się tak jakoś nieco dziwnie; jakby ktoś mnie obserwował. Jednak nie zauważyłam nic takiego, więc zrzuciłam wszystko na karb niedawnych silnych przeżyć emocjonalnych.

Powoli odpakowałam różową paczuszkę (właśnie, dlaczego Afrodyta musiała to zapakować akurat w takiego koloru papier?) i wyjęłam kawałek metalu, który chwilę później rzuciłam Evie. Mnie bardziej interesowała wielokrotnie złożona karteczka, a właściwie zawarta w niej odpowiedź na pytanie: Jaki bóg będzie strażnikiem następnego klucza?

Zanim zdążyłam przeczytać choćby jedno słowo, jakaś siła uderzyła we mnie od tyłu i siłą rozpędu trafiłam na maszt główny, który, przyznajmy szczerze, nie był zbyt mięciutki. Starałam się ogarnąć tę sytuację. Coś wielkiego... płetwa? - Wysuwało się z morza. Na szczęście należę do tych, którzy czytali książkę o potworach z mitologii i natychmiast go rozpoznałam.
Ketos! - starałam się przekrzyczeć szum fal, które wywoływał potwór przypominający dużego płetwala błękitnego i tak samo wolno się poruszającego. Przynajmniej taki plus: jest wolny.
 Wydawało mi się, że Drake mnie usłyszał. Wstałam i ruszyłam w jego kierunku. Nie mogę sobie pozwolić na takie wydarzenia. Miło było, ale się skończyło. Nie jestem jakimś tam sobie herosem, tylko córką Posejdona, do diaska! Muszę pokazać tej przerośniętej rybie, kto tu rządzi.

Koniec z tym, pomyślałam z zawiścią. Oczywiście usłyszały to wszelkie morskie stworzenia w promieniu kilometra. Co w związku z tym oznaczało... Oj.

Potwór wydawał się być nieco zdenerwowany tym apelem, który chyba wziął sobie do serca, gdyż swoją płetwą uderzył Argo II z prawej strony. Od gwałtownego ruchu pokładu straciłam równowagę i upadłam na kolana, ale ponownie stanęłam pionowo. Przybrałam bojową pozycję nie tracąc potwora z oczu. Obserwowałam każdy jego ruch szczerze się zastanawiając, co zamierza zrobić. Unosił się z boku i wyglądał na poważnie skupionego. Dopiero gdy otworzył swoją paszczę zdałam sobie, co on chce wykonać. Wydałam zduszony okrzyk, gdy jego paszcza rozszerzyła się do wielkości... Argo II.

- Uciekajcie ze statku! - krzyknęłam do przyjaciół, a sama wbiegłam pod pokład by zabrać klucze. Jeśli Minotaur myśli, że zostawię to, o co ryzykowałam wcześniej życiem do grubo się myli. Taka głupia to ja nie jestem.

Mimo wszystko moje dłonie drżały ze zdenerwowania. Miałam z pół minuty na wszystko. Gdy przekładałam klucze do pierwszej lepszej torby nie mogłam trafić w otwór! Po chwili jednak wybiegłam na pokład wiedząc, że jest za późno. Argo II razem ze mną znikało w cieniu zamykającej się powoli paszczy. Najszybciej jak tylko mogłam pobiegłam w stronę burty i wyskoczyłam w ciemne głębiny oceanu.

 
***

 
Otworzyłam leniwie oczy i ze zdziwieniem obejrzałam miejsce, w którym się znajdowałam. To była plaża niczym z rajów. A może ja już byłam w Elizjum? Nie, przecież spadek do wody nie mógł mnie zabić. Ale co dziwniejsze nie mogłam też od niego stracić przytomności. W końcu byłam córką Posejdona. Musiałam się chyba uderzyć w głowę, ale to wydawało się także mało prawdopodobne. Skierowałam swoje myśli jednak w inne tory: Gdzie są Eva i Drake? Na plaży ich nie widziałam, ale pewnie dostali się w inne miejsce. Musiałam ich poszukać, ale najpierw sprawdzę, czy moje ryzykowanie życiem za klucze było coś warte.

Torba leżała jakieś pięć metrów ode mnie. Otworzyłam ją i z ulgą stwierdziłam, że wszystkie sześć kluczy było na swoim miejscu. Kartki się przemoczyły, ale to nic. Potrzebowała tylko tej od Afrodyty.

Dopiero po sekundzie doszło do mnie znaczenie tych myśli. Natychmiast otworzyłam różowy papierek. Ledwie dało się go odczytać, ale jednak.

 
Kryjówka większa od Mount Everest

Co nie znaczy, że niemożliwe to jest

Mimo nazwy Spokoju tam nie zaznasz

I Mariana być może poznasz

 
Moja mina było bezcenna. Sorry Afrodyto, ale wyczuwam pomoc Ateny. Co to wszystko ma znaczyć? Bogowie, jaki Marian? Wszyscy już zmysły postradali! I jeszcze nasza bogini mądrości popełniła błąd pisząc „Spokoju” z wielkiej litery. Coś mi tu śmierdzi…

- Kate! – Usłyszałam wołanie. Odwróciłam się rozpoznając znajomy głos. Wyszczerzyłam się niczym wariatka do Evę i rzuciłam się na szyję. – Już myślałam, że ciebie nie znajdę. Gdzie ty się w ogóle podziewałaś?! Martwiliśmy się o ciebie! – wykrzyczała jakby to wszystko było moją winą.

- A gdzie jest Drake? – spytałam od czapy, na co moja przyjaciółka wywróciła oczami.

- Znajduje coś do jedzenia. A w ogóle to, co między wami jest? – Uśmiechnęła się tajemniczo.

- Coo? Niic - powiedziałam przeciągając samogłoski.

- Na razie - dodała z kamienną miną Eva, na co obie zachichotałyśmy.

Po chwili jednak się ogarnęłyśmy i w drodze do syna Apolla robiłyśmy to, czego dawno, jako przyjaciółki nie robiłyśmy. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Wcześniej wszystkie nasze sprawy jedynie krążyły wokół Minotaura, ale przecież nie musi tak być.

Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się odprężona. Gorący piasek, lazurowe morze i zero potworów. Marzenie każdego herosa. Starałam się nie myśleć o tym, że zostaliśmy pozbawieni wszelkich środków transportu, mieszkania oraz pieniędzy, ale nie zważałam na to. Miałam ochotę zostać w tym miejscu na zawsze. Nawet jeśli nawet nie wiedziałam, gdzie się znajduję. 

 Niestety wreszcie doszłyśmy na obrzeża jakiegoś lasu. A gdzie jacyś ludzie? Budynki? Spojrzałam pytająco na przyjaciółka, która wydawała się być zmieszana zaistniałą sytuacją. 

- No, bo... Ten... Jesteśmy chyba na bezludnej wyspie i Drake ruszył na poszukiwanie jakiejś cywilizacji lub ludzi.

 
***

 
- Ale jak to? – pytałam Evę już chyba z piętnasty raz. Do mojego umysłu nie chciała dojść wiadomość ta wiadomość. Jak my mamy skończyć misję, no jak?! Możliwe, że to nawet jest wyspa podobna do tej Kalipso. Miałam ochotę po prostu się rozpłakać.

- Kate, nie dramatyzuj. Uda nam się stąd wydostać. Skupmy się na rozwiązaniu zagadki Afrodyty, okej? – Złapała mnie za ramiona i spojrzała wzrokiem, który mówił, żebym wreszcie się ogarnęła.
Otrząsnęłam się i zaczęłam myśleć racjonalnie. Nie mogę wpaść w obłęd, bo to i tak nam nie pomoże.
Kiwnęłam potwierdzająco głową do przyjaciółki. Usiadłyśmy na piasku, ale tak by mieć dobry widok na las i otworzyłam zwiniętą w kulkę kartkę. Eva pobierzecie przeczytała tekst i zamyśliła się.
- Co jest większe od Mount Everest? – powiedziała na głos swoje myśli. – Jeśli to jest najwyższy szczyt to może chodzi o coś w tą drugą stronę, co? W dół, a nie górę. – Spojrzała na mnie z nadzieją.
Moje myśli powróciły do lekcji przyrody. Przypomniałam sobie wszystkie większe liczby.
- Może… - zaczęłam niepewnie – chodzi o Rów Mariański. Jeśli chodzi o to jak jest bardzo jest głęboki to jest większy od Mount Everest. - Spojrzałam jeszcze raz na różową kartkę. – To by nawet pasowało do Mariana.
- I Oceanu Spokojnego, co nie? – Kiwnęłam głową.
- Mam nawet pomysł jak się tam dostać… - Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Dajesz. – Machnęła ręką żebym kontynuowała.
- Mój ojciec to Posejdon, więc mogę odczytać dane, gdzie się znajdujemy, a następnie szybko się przetransportować się do Rowu. Tylko będę musiała to zrobić sama.
Mina Evy zrzedła.
- Musimy to zrobić razem. A Drake z pewnością Ci nie pozwoli pójść samej. – Popatrzyła na mnie błagalnie.
- Ale Drake’a to nie ma – zauważyłam.
- Kate, proszę…
- Eva, nie. Muszę to zrobić sama. Nie bez powodu zostałam przyznana do tej misji. Jestem córką Posejdona i tylko ja to mogę zrobić. Wrócę tutaj z kluczem, a ty z Drake’iem w tym czasie pomyślcie jak dostaniemy się do Afryki, by uwolnić mojego brata.
Spojrzała się na mnie smutno, ale nie mogłam teraz na to zważać. Odwróciłam się i pobiegłam w stronę morza.
 
____________________________________
 
Tym razem ten dopisek jest jedynie ode mnie, ponieważ Maria siedzi w Zakopanym :) Dzisiaj rozpoczęły się nam ferie, dlatego miałyśmy wreszcie czas żeby zakończyć rozdział. Przepraszamy, że musieliście na niego tak długo czekać. Nawet nie wiem, czy większość naszych czytelników nas już nie opuściła... :(
Ja osobiście uważam, że rozdział taki nijaki i nie jestem z niego zadowolona. Mam wrażenie, że mogłam to napisać lepiej.
Proszę o komentarze!
Ala
 
PS. Od 22 lutego do 1 marca będę na feriach, więc nic nie napiszę, a co Maria będzie robić to nie wiem. I takie pytanko: Kto też jest zadowolony z naszych reprezentantów na Igrzyskach w Soczi? :D