czwartek, 17 października 2013

16. Meu! Meu! Meu!

- Wiecie co? - Spytałam przyjaciół. - To chyba jednak nie jest dobra droga. - Mruknęłam.
- Co ty nie powiesz? - Odpowiedział z ironią Drake.
Znajdowaliśmy się teraz na obrzeżu ogromnego miasta. Chyba w najbiedniejszej dzielnicy, ponieważ dzieci chodziły z poszarpanych koszulkach, najczęściej bez butów. Domy były bardzo ciasno ułożone, tak, że przechodziliśmy najmniejszymi uliczkami. Dużo osób siedziało na dachach lub na nich mieszkało...
Chyba muszę się posunąć do ostateczności. Podeszłam do najlepiej wyglądającego człowieka i spytałam:
- Przepraszam, czy wiem pan może, jak dojść do centrum miasta? - Spytałam grzecznie i wolno na wszelki wypadek. On spojrzał na mnie i obejrzał od góry do dołu. Jego wzrok zatrzymał się dłużej na mojej bransoletce i srebrnej zbroi. Może to trochę dziwne, że człowiek chodzi sobie w zbroi po mieście, ale można przecież pomyśleć, że występujemy w jakimś przedstawieniu, czy coś. On zerknął za mnie. Odwróciłam się by zobaczyć na co patrzy. Zmarszczyłam brwi, ponieważ zobaczyłam tylko parę biegających dzieci. Wróciłam wzrokiem do mężczyzny, ale go nie było. Biegł przez całą ulicę, czasami potykając się o śmieci. Zesztywniałam. O co mu chodziło?
Zawiał mocniejszy wiatr, a ja poczułam zimno na lewym nadgarstku, na którym zawsze leżała idealnie bransoletka... Której teraz nie było.
Jak na zawołanie zerwałam się z miejsca i pobiegłam za złodziejem. Nie było go już na tej ulicy, na której staliśmy, ale zobaczyłam kątem oka jak skręca w prawo. Ledwo co go doganiałam. Chyba coraz głębiej dążyliśmy w mały labirynt uliczek. W końcu dotarliśmy na jakiś targ. Mówię nie o targu-targu, tylko targu, który składał się z sześciu na krzyż stanowisk z owocami i jedzeniem. Patrzyłam jak właśnie wymienia ją za cztery bochenki chleba. Szybko podbiegłam i wyrwałam mu z dłoni moją broń. Sprzedawca spojrzał na mnie dziwnie i spytał:
- Por que você levá-lo? O dinheiro é dele! - Przepraszam, ale co ona gada? Rozłożyłam ręce w geście bezradności.
- Meu! Meu! Meu! - Wrzasną złodziej i ponownie zabrał mi bransoletkę, którą na szczęście mocniej trzymałam. Szarpnął jeszcze mocniej i gdybym nie puściła to rozerwałaby się na strzępy. Poleciała 2 metry dalej, gdzie podniosła ją jakaś mniejsza dziewczynka. Z za zakrętu pojawili się moi zdyszani przyjaciele, który mnie dogonili. Ona spojrzała na srebrną zdobycz i ponownie na nas i uciekła na dach. Szybko rzuciłam się za nią potrącając po drodze tęgiego mężczyznę. Pobiegł za mną wrzeszcząc jakieś słowa po portugalsku, które chyba nie były miłe. Samo "foda-se" i "cadela" nie brzmiało groźnie, ale ten ton mówił sam za siebie. Ponownie zagłębiliśmy się jeszcze bardziej w tą biedną dzielnicę. W skrócie to teraz bransoletkę miał jakiś 16 letni chłopak, a wszystkie 4 osoby, przez które przetoczyła się broń, i ten gość, którego potrąciłam nadal coś tam krzyczeli. Miałam ochotę się poddać, ale przyśpieszyłam i biegłam teraz sprintem najszybciej jak tylko mogłam. Kto by pomyślał: pokonuję masę potworów, a teraz zatrzymuje mnie zgraja kieszonkowców. Jeśliby zobaczyli co ostatnio zrobiłam, to zapewne bali by się na mnie spojrzeć. Teraz chyba znowu będę musiała się posunąć do ostateczności.  Szarpnęłam chłopaka za koszulkę i zatrzymałam. Zgrabnym ruchem przerzuciłam go sobie przez plecy  i wyciągnęłam rękę po zdobycz z groźną miną. On uśmiechnął się kpiąco i zacisnął mocniej rękę z nią. Od tyłu szarpnął mnie ten wielki gość, którego potrąciłam. Spojrzałam na niego z dołu. Nie zraziłam się niczym, tylko z rozpędu uderzyłam nogą w klatkę piersiową. On trochę zdziwiony obrotem przypadków oddał mi, ale ja się uchyliłam i w trafił w innego gościa, który też leciutko mówiąc wkurzył się. Tak rozpętała się, hmmm... bitwa. Czasami jak oglądałam w przedszkolu kreskówki, to walka była pokazywana jako wielki kłąb kurzu, z którego co jakiś czas wystawała noga lub ręka. Trochę tak to teraz wyglądało. Z boku. Biedacy nawet nie zauważyli, że ja z bransoletką stoimy z boku zdyszani jeszcze po biegu. W naszym kierunku z końca ulicy dobiegała jakaś dziewczyna. Miała na oko 13 lat, blond włosy i szare oczy. Już chcieliśmy szybko odbiec od następnej osoby, pragnącej trochę pieniędzy, ale ona złapała mnie za rękę. Zacisnęłam mocniej rękę na niepozornej broni. Blondynka wskazała brodą blachę, która sobie tak niepozornie stała przy budynku obok. Weszła  przez nią na dach. Ruszyłam za dzieckiem, a  moi przyjaciele za mną. Prowadziła nas przez dachy do centrum miasta. Postanowiłam ją zagadnąć:
- A tak ogólnie to jak masz na imię? Nie znamy ciebie, a ty nam pomagasz.
- Nazywam się Alice. - Odpowiedziała nieśmiało po angielsku. - Postanowiłam wam pomóc, ponieważ mi w takiej sytuacji nikt nie pomógł.
- Alice. Ładne imię. O co ci chodziło mówiąc, że tobie nikt nie pomógł?
- Emm... - Zamyśliła się, czy może  zwierzać się trójce starszych, nieznanych ludzi. - Przyjechałam tu kiedyś z rodzicami na wakacje. Zwiedzaliśmy, byliśmy z drogimi dużymi aparatami, mama miała biżuterię, markowe ubrania i tak dalej. Zabłądziliśmy i  trafiliśmy tutaj. Ludzie nas zaatakowali w walce o pieniądze, ojciec broniąc mnie i moją macochę został zadeptany na śmierć. - Odparła smutno. Zszokowana zakryłam sobie ręką buzię, która mimowolnie się otworzyła. Ci ludzie byli zdolni zabijać za kasę? To jest nienormalne...
- Tak mi przykro. Szkoda, że nie możesz iść z nami.
- Czemu nie? - Spytała.
- Ponieważ my jesteśmy na mi...
- Ważna, prywatna sprawa. - Przerwał mi Drake.  Bogowie, moja nie wypalona gęba mnie przeraża. - Mówisz, że to była twoja macocha? - Złożył nacisk na ostatnie słowo. Miałam wrażenie, że to było leciutko coś sugerujące. Alice przypominała mi trochę Annabeth, a ona była córką Ateny...
- Nie wpadałaś czasami na jakieś dziwne po...
- Pomidory? Podobno tutaj w Rio się jakieś nietypowe. - Spojrzała się pytajaco zapewne coś podejrzewając. Znowu moja nie wyparzona gęba. Muszę zadać jakieś normalne pytanie.
- Lubisz architekturę? - Spytałam od czapy. Kurde, znowu dziwne pytanie! Nie mogłaś się spytać czy dobrze jej idzie w szkole, czy coś w tym stylu? Mimo wszystko zaświeciły jej się oczy i zaczęła opowiadać o cudownej architekturze Rio de Janeiro. Zrobiłam porozumiewawcze spojrzenie z przyjaciółmi i kiwnęliśmy głowami na znak zgody. Musimy ją jakoś przetransponować do Obozu Herosów.
- To gdzie teraz? - Spytała. Nie zauważyłam kiedy nawet doszliśmy do części miasta gdzie zaczynają się wieżowce.  Już miałam powiedzieć, że nie mam zielonego pojęcia, ale wyręczył mnie Drake.
- Pomnik Jezusa Odkupiciela. - Powiedział. Zmarszczyłam brwi.
- Skąd wiesz, że akurat tam? - Spytałam szeptem, a on zachichotał cicho.
- Wszystko co jest niebezpieczne i jest związane z Rio zawsze jest ma coś wspólnego z pomnikiem Jezusa. - Powiedział z miną jak by to było coś oczywistego. Chyba też zasługuję na miano glonomóżdżka...
- Co powiecie żebyśmy przeszli się plażą? - Wesoło  zadała pytanie Alice.

~*~
 
- I co teraz? - Spytałam Drake, który teraz zafascynowany opowiadał o tym, że to naprawdę jest pomnik Apolla, do którego należy to miasto i zaprojektował go syn Ateny. Staliśmy teraz przy nogach Jezusa, czy jak woli Drake; Apolla.
- Poczekaj - mruknął - tu musi być jakieś tajemne przejście. Przyległ jednym uchem do ściany chcąc coś usłyszeć. Ja i Eva zrobiłyśmy to samo. Alice została na plaży i powiedzieliśmy, że jak załatwimy nasze sprawy to do niej przyjdziemy. Gdy zbliżyliśmy się do prawej nogi pomnika ściana obróciła się o 180 stopni wpychając nas do środka. Staliśmy w egipskich ciemnościach nie wiedząc co mamy teraz zrobić...

_________________________________________________






Kate by mama Ali ;3
Rozdział może nie najdłuższy i najlepszy, ale jestem z niego całkiem zadowolona. Czy wiecie, że jednej komentarze to +1 dla weny i zapału pisarza :p ?
Ala

9 komentarzy:

  1. Rozdział naprawdę super, jak wszystkie ;) Odkryłam bloga wczoraj wieczorem i przeczytałam juz wszystkie rozdziały :) Przy okazji zapraszam do mnie http://sohardtobeahereo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz dalej ! :D Czekam z niecierpliwoscia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No i kolejny rozdział! Zajefajny jak zawsze! Twoje teksty mnie powaliły! Dosłownie. Co by tu dodać? A ta Alice - naprawdę świetna postać, ale moim zdaniem byłoby lepiej, gdybyś dodała jej trochę tajemniczości. I mam pytanko: upodabniasz ją do samej siebie? Jeśli tak, to fajnie. Jeśli nie, też fajnie. A jeśli chodzi o pomysł z posągiem. I teraz, na koniec, to czego najbardziej nie lubię pisać w komentarzu, ale dla przyzwoitości dodam - mianowicie błędy. Więc było kilka literówek i nic więcej. I mamy to już za sobą :). Ogólne wrażenie: bardzo fajne. Kończę już te nieskładne wypociny.
    Anonimowa Fanka
    PS A co z Kate+Drake? Wiem, że jestem niecierpliwa, ale cóż...

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz bardzo przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale w trakcie "dni roboczych" mam tyle na głowie, że szkoda gadać. Chyba że akurat wyrobię się wcześniej do szkoły i mając jeszcze dziesięć minut do autobusu wezmę się za nadrabianie zaległości. Przepraszam, jeżeli to będzie troche nieskładne, ale wiadomo jak to bywa w pośpiechu. Dobra, kończę już to moje bzdurne gadanie i przechodzę do konkretów.
    Wracając jeszcze do poprzedniego rozdziału, to wielkie brawa dla Kate za to, że rozwiązała zagadkę i wyprowadziła swoich przyjaciół z pulapki. A jednocześnie wielkie brawa dla was, że coś takiego wymyśliłyście. Naprawdę genialne :) Ten rozdział również jest fantastyczny. Ciekawy wątek z tą kradzieżą. Ostatecznie herosi niezbyt często mają takie... przyziemne problemy. Ale to po prostu moje wrażenie. Tak czy inaczej, o tym, że Alice jest córką Ateny, pomyślałam już w chwili, gdy pojawił się jej opis (blond włosy, szare oczy). Ale nie sądziłam, że ona sama nie będzie o tym wiedzeć. I te po... Pomidory! Tym mnie po prostu rozwaliłyście (w pozytywnym sensie, rzecz jasna). Ciekawa jestem, co spotka naszych bohaterów wewnątrz Jezusa czy tam Apolla. Może po prostu posągu - najlepsze wyjście. Kończyć w takim momencie... No nic, pozostaje mi czekać z niecierpliwością na cią dalszy.

    Pozdrawiam i życzę weny,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zawsze zajefajny ;D a tak przy okazji czy któś mi powie jak sie dodaje zdjęcia na blogu ? bo niedawno zaczełam jednego pisać i tylko tego nie wiem :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!!! Fajny pomysł z tym Jezusem jako Apollinem. :)
    Co do rysunku to wow...
    Życzę wielkiej weny
    Laciata <3
    P.S zapraszam do siebie http://milosna-historia-herosow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Super Super Super <3 <3 <3
    To jest naprawde extra :*
    *.* *.* *.* *.* czekam na kolejny *.* *.* *.* *.* fajny obrazek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej, fajnowy rozdział, tak dobrze piszesz, że aż szkoda mi tej małej Alice :<

    OdpowiedzUsuń