- Drake! - krzyknęłam jeszcze raz, ale mojego przyjaciela już nie
było u mojego boku. Kurde, pomyślałam. Powoli podniosłam się do pozycji mniej
więcej stojącej i z zadowoleniem odkryłam, że nie złamałam sobie żadnej kości,
może jedynie zwichnęłam lewą nogę w kostce. Jeszcze raz spojrzałam w górę, skąd
spadłam przez zapadnię ukrytą w podłodze.
Rozejrzałam się
dookoła, by obejrzeć pomieszczenie, w którym byłam. Było urządzone jak
dziecięca sypialnia. Poprawka: niezamieszkana od 300 lat dziecięca sypialnia.
Było tu bardzo mrocznie i wszędzie były zakurzone drewniane zabawki i
pajęczyny. We wszystkich ścianach znajdowały się tylko jedne drzwi. Powoli
ruszyłam w tamtym kierunku. Wydawało mi się, że wszystkie deski skrzypią pode
mną jakby miały zamiar pęknąć. Każdy krok stawiałam ostrożnie jakbym rozbrajała
bombę. Nagle usłyszałam mechaniczny dźwięk; miarowe kroki.
Tup. Tup. Tup. Spięłam się i rozejrzałam w poszukiwaniu źródła dźwięku. Tup. Tup. Tup. Ktoś tu był, to było pewne. Ale kto? Nie mogłam go zauważyć. Tup. Potem przypomniałam sobie, jak ja
dostałam się na teren Uniwersytetu i zrobiło mi się niedobrze. Tup. Tup. Tup. Niewidzialność. Przecież
każdy tutaj może być niewidzialny. Tup,
tup, tup - dźwięk był coraz bliższy, ale także i mniej donośny.
- Mama. Mama. - usłyszałam mechaniczny głos i
włosy zjeżyły mi się na głowie. Spod łóżka wyszła dziecięca lalka, która mogła
mieć równie dobrze trzydzieści, jak i trzysta lat. Jej kroki tworzyły
niepokojący dźwięk: tup, tup, tup.
Bardzo śmieszne,
Ateno. Wzdrygnęłam się i podeszłam do drzwi. Nacisnęłam klamkę. Powoli, ze
skrzypieniem, uchyliły się i ukazały korytarz ze schodami. Weszłam na
nie. Podłoga trochę zaskrzypiała, ale na szczęście się nie zawaliła.
Gdy się rozejrzałam
to rozpoznałam, że to nie jest przedpokój, do którego weszliśmy na początku i
do którego teraz powinnam wejść. Było podobnie, ale nie tak
samo. Zeszłam na dół i zobaczyłam niby ten sam korytarz co poprzednio, ale
drzwi miały teraz inne ułożenie. Wróciłam na górę.
W bojowej pozycji
złapałam klamkę od drzwi, w które poprzednio chyba weszła Eva.
Dobra, Kate. Dasz
radę - uspakajałam się. Powoli pchnęłam drzwi i stanęłam oko w oko z jakimś
straszydłem, jak z dobrego horroru: twarz cała w bliznach, zakrwawione usta,
podbite oko. Jednak w tej twarzy dostrzegałam coś znajomego, te rysy... Ja
znałam tą osobę.
- Kate!
Nareszcie... - krzyknął Drake, po czym zemdlał.
~*~
-Drake! - po raz nie wiem który oblałam go wodą. Właściwie tylko
to jedno mogłam zrobić, będąc pozbawioną ambrozji i nektaru córką Posejdona z
nieprzytomnym (miejmy nadzieję) przyjacielem w jakimś mrocznym pomieszczeniu.
- Drake... Proszę, nie rób mi tego... - przełknęłam łzy. Wstałam i
jako tako się ogarnęłam. Rozejrzałam sie po tym pokoju. Wszędzie były pajęczyny
oraz mnóstwo śmieci. W powietrzu roznosił się przeraźliwy zapach. Nagle mój przyjaciel
zaczął szeptem pojękiwać:
- Nie... wszystkich tylko nie Kate... przestańcie... dam wam
to...
Po moich policzkach ponownie poleciały łzy. Bogowie, jak ja
chciałabym żeby on wyzdrowiał!
Za oknem pojawiły się pierwsze przebłyski promieni słonecznych,
które wdarły się do pokoju. Przestał już on tak upiornie wyglądać, ale nadal
nie miło mi się kojarzył. Gdy na twarzy Drake'a spoczęło światło, parę ran
zaczęło się sklepiać, a siniaki powoli znikały, ale te poważniejsze niestety
zostały. Mimo wszystko poczułam ulgę, że z nim już lepiej. W końcu jeśli
mój tata jest bogiem wód i mnie uzdrawia woda, to jego może uzdrawiać słońce.
Niestety nie całkowicie.
Po tym jak przez następne około pół godziny nie oprzytomniał,
postanowiłam posunąć się do ostateczności; wyszeptałam skromną modlitwę do taty
z prośbą o mały batonik ambrozji. Nie chciałam prosić o zbyt wiele, by nie
pomyślał sobie, że go bardzo potrzebuję, bo to przecież NIE JEST prawdą.
Dobra, teraz czekałam...
I czekałam...
Czekam...
- Dobra, jeśli nie masz ochoty pomagać swojej jedynej córce to
może mi to powiedz, i nie rób więcej fałszywej nadziei - prychnęłam sama do siebie.
Po chwili jednak poczułam lekką morską bryzę. Na wietrze przyleciał mały, granatowy plecak. Wylądował na środku pomieszczenia. Zaciekawiona podeszłam do
niego i zajrzałam do środka. Znalazłam tam duży termos nektaru, trzy batony
ambrozji, kompas, trochę normalnego
jedzenia i... list? Nie uległam ciekawości, najpierw powoli wlałam mojemu przyjacielowi
jeden kubek nektaru do ust i patrzyłam jak powoli wraca do życia, ale on nadal
pozostawał nieprzytomny. Jak już wiedziałam, że na razie nic mu nie grozi
otworzyłam list i przeczytałam:
Draga Kate,
Cały plecak jest darem od Twojego ojca, który jak zapewne nie wierzysz, bardzo Ciebie kocha. Kazał to wszystko
spakować dla Ciebie i jeszcze więcej, ale Persefona przestrzegła go, że Zeus
może to przyjąć jako wtrącanie się w sprawy śmiertelników. Piszę ten list byś
uwierzyła, że Posejdon bardzo Ciebie kocha, ale także chcę Ci przekazać jedną
wiadomość, za którą od Ateny mógłbym przepłacić życiem, więc proszę abyś po
przeczytaniu od razu go spaliła. Otóż swoją przyjaciółkę Evę znajdziesz w
piwnicach, a dokładniej w tej najbardziej wysuniętej na północ. Pilnują ją
stworzenia, które unikają słońca, więc strzeż się.
Życzę wiele szczęścia w dalszej
podróży,
wierny sługa Posejdona
Jakie istoty unikają słońca? No, z pewnością wampiry. Wzdrygnęłam
się na myśl o wysysających krew stworzeniach. Przeczytałam wiadomość jeszcze
trzy razy i spaliłam ją. Potrząsnęłam Drake’a, który po chwili odzyskał
świadomość.
- Co.. Gdzie… Co się stało?
- Drake, pamiętasz cokolwiek? – spytałam spokojnie i z obawą.
Tylko by mi brakowało, by pamięć stracił! Potrząsnął trochę głową, jakby chciał
sobie wszystko uporządkować.
- Tak, Eva krzyknęła i ja do niej podbiegłem i zobaczyłem… tego
strasznego potwora. Był okropny! Nigdy takiego nie widziałem. – wstrząsnęły nim
dreszcze. Widać było, że doznał poważnej traumy.
- Dasz radę walczyć? To były wampiry?
- Nie, wampiry przy tym to pikuś. To było dużo gorsze. Nie do
pokonania. Jeśli ten potwór ma być gorszy jeszcze od TEGO to ja nie wiem jak
przeżyjemy. Ale spokojnie, dam radę dalej. Co teraz robimy? – słychać było w
jego głosie, że próbuje się uspokoić, co mu słabo wychodziło. Jego ciałem co
jakiś czas wstrząsały dreszcze.
- Eva jest w piwnicy przetrzymywana przez wampiry. Na pewno dasz
radę?
- Tak. – jego głos był niepewny, ale mimo wszystko kiwnęłam głową
i po zjedzeniu przez niego batonika ambrozji ruszyliśmy schodami w dół.
Tam ponownie zagłębiliśmy się w ciemność. Czułam za sobą niespokojny
oddech przyjaciela. Używając kompasu
podeszłam do drzwi wysuniętych na północ. Z mieczem w dłoni nacisnęłam klamkę.
_______________________________
Rozdział 21 gotowy ;)
Dziękujemy wszystkim za komentarze pod poprzednim postem, ponieważ było ich całkiem sporo ;* Oczywiście prosimy o nie także pod tym rozdziałem :) Następna notka powinna pojawić się jakoś w środku tygodnia. Nie będzie ich już tak często, ponieważ po prosty poprzedni tydzień nasza kochana szkoła zrobiła nam cały wolny i było mnóstwo wolnego czasu :P
Ala i Maria
Rozdział świetny, chociaż trochę sie pogubiłam ;P Ale ogólnie super :)
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńAle wampiry?
Czyżby Zmierzch?!
*.* Syn Apolla<3Córka Posejdona *-* *-*
Ide czekać na kolejne rozdziały celujac z drzewa do jakiś ptaków które osiedliły się na słupie przy moim pięknym domciu *.*
Pozdrawiam Córka Posejdona i Ateny <3 (długa historia)
Świetny, ta lalka wychodząca spod łóżka. Szczerze mówiąc zaczęłam się bać. Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńWow przez duże "w"! Zaskoczyłyście mnie! Ten nawiedzony (bo myślę, że jest nawiedzony) uniwerstytet coraz bardziej mi się podoba! I dużo bym dała, żeby wiedzieć, co śniło się Drake'owi! I widzę, że Drake i Kate coraz bardziej mają się ku sobie! Byliby idealną parą! <3 Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńAnonimowa Fanka
Chce więcej i więcej XD XD XD :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest wprost niesamowity. Naprawdę bardzo mi się spodobał :) I to jeszcze tak szybko dodany... Na pierwszy rzut oka widać, że wena Wam dopisuje.
OdpowiedzUsuńTen pierwszy fragment wyszedł tak świetnie, że aż miałam ciarki. Poważnie. Jak sobie jeszcze wyobraziłam tę lalkę... Normalnie horror gotowy. Kurczę, gdzie ta Atena ich wysłała? A te stwory w piwnicy... Mam co nich bardzo złe przeczucia. Oby tylko Evie nic się nie stało! Ale co tam, wierzę, że nasi herosi sobie poradzą. Przyznam,że wzruszyła mnie ta wiadomość od Posejdona. Widać, że naprawdę mi zależy na córce. I - przede wszystkim - Drake wyzdrowiał! Odetchnęłam z ulgą, gdy mu się polepszyło. Ale mam takie przeczucie, że najgorsze jeszcze przed nimi... Ech, te moje optymistyczne przeczucia!
Pozdrawiam i życzę weny,
Lakia
Przepraszam, że tak późno po pojawieniu się notki komentuję, ale nawał zajęć mnie przytłacza. Oczywiście na waszego bloga zawsze będę miała czas :) A teraz właściwa część tego komentarza:
OdpowiedzUsuńNa początek przyznam, że wasz blog jest genialny. Wczoraj wieczorem zdążyłam go przeczytać całego, a już nasteony rozdział! Gratuluję Wam weny, no i oczywiście pomysłu, aby w ogóle napisac coś takiego: o córce Posejdona i o... o tym wszystkim! Muszę przyznać, że się wciągnęłam w tą historię. Tak swoją drogą, to zrobiło mi się aż mdło, kiedy Drake tak długo był nieprzytomny. Miałam najgorsze przeczucia, zwłaszcza, gdy zobaczyłam tytuł rozdziału. Ale dobrze, że w końcu wszystko dobrze się skończyło, no może oprócz wątku Evy, która jest ciągle w jakichś piwnicach. Jestem jednak pewna, ze nasi bohaterowie sobie poradzą.
I na koniec mam jeszcze takie trochę dziwne pytanie, ale: Czy zamierzacie uśmiercić któregoś z bohaterów? Mam nadzieję, że nie, ale z doświadczenia wiem, że niektórzy bloggerzy mają czasem takie odpały.
Ogromnie przepraszam, że ten komentarz nie nalezy do najkrótszych i pewnie nie chce wam się go czytać, ale nie mogłam nie podzielić się z wami moimi uczuciami wobec waszego bloga, jako że sobą one miłe :)
Pozdrawiam i życzę weny ;)