niedziela, 3 listopada 2013

21. Drake... Prosze, nie umieraj...

- Drake! - krzyknęłam jeszcze raz, ale mojego przyjaciela już nie było u mojego boku. Kurde, pomyślałam. Powoli podniosłam się do pozycji mniej więcej stojącej i z zadowoleniem odkryłam, że nie złamałam sobie żadnej kości, może jedynie zwichnęłam lewą nogę w kostce. Jeszcze raz spojrzałam w górę, skąd spadłam przez zapadnię ukrytą w podłodze. 
Rozejrzałam się dookoła, by obejrzeć pomieszczenie, w którym byłam. Było urządzone jak dziecięca sypialnia. Poprawka: niezamieszkana od 300 lat dziecięca sypialnia. Było tu bardzo mrocznie i wszędzie były zakurzone drewniane zabawki i pajęczyny. We wszystkich ścianach znajdowały się tylko jedne drzwi. Powoli ruszyłam w tamtym kierunku. Wydawało mi się, że wszystkie deski skrzypią pode mną jakby miały zamiar pęknąć. Każdy krok stawiałam ostrożnie jakbym rozbrajała bombę. Nagle usłyszałam mechaniczny dźwięk; miarowe kroki. 
Tup. Tup. Tup. Spięłam się i rozejrzałam w poszukiwaniu źródła dźwięku. Tup. Tup. Tup. Ktoś tu był, to było pewne. Ale kto? Nie mogłam go zauważyć. Tup. Potem przypomniałam sobie, jak ja dostałam się na teren Uniwersytetu i zrobiło mi się niedobrze. Tup. Tup. Tup. Niewidzialność. Przecież każdy tutaj może być niewidzialny. Tup, tup, tup - dźwięk był coraz bliższy, ale także i mniej donośny. 
- Mama. Mama. - usłyszałam mechaniczny głos i włosy zjeżyły mi się na głowie. Spod łóżka wyszła dziecięca lalka, która mogła mieć równie dobrze trzydzieści, jak i trzysta lat. Jej kroki tworzyły niepokojący dźwięk: tup, tup, tup. 
Bardzo śmieszne, Ateno. Wzdrygnęłam się i podeszłam do drzwi. Nacisnęłam klamkę. Powoli, ze skrzypieniem, uchyliły się i ukazały korytarz ze schodami. Weszłam na nie. Podłoga trochę zaskrzypiała, ale na szczęście się nie zawaliła. 
Gdy się rozejrzałam to rozpoznałam, że to nie jest przedpokój, do którego weszliśmy na początku i do którego teraz powinnam wejść. Było podobnie, ale nie tak samo. Zeszłam na dół i zobaczyłam niby ten sam korytarz co poprzednio, ale drzwi miały teraz inne ułożenie. Wróciłam na górę.
W bojowej pozycji złapałam klamkę od drzwi, w które poprzednio chyba weszła Eva. 
Dobra, Kate. Dasz radę - uspakajałam się. Powoli pchnęłam drzwi i stanęłam oko w oko z jakimś straszydłem, jak z dobrego horroru: twarz cała w bliznach, zakrwawione usta, podbite oko. Jednak w tej twarzy dostrzegałam coś znajomego, te rysy... Ja znałam tą osobę.
- Kate! Nareszcie... - krzyknął Drake, po czym zemdlał.

~*~

-Drake! - po raz nie wiem który oblałam go wodą. Właściwie tylko to jedno mogłam zrobić, będąc pozbawioną ambrozji i nektaru córką Posejdona z nieprzytomnym (miejmy nadzieję) przyjacielem w jakimś mrocznym pomieszczeniu.
- Drake... Proszę, nie rób mi tego... - przełknęłam łzy. Wstałam i jako tako się ogarnęłam. Rozejrzałam sie po tym pokoju. Wszędzie były pajęczyny oraz mnóstwo śmieci. W powietrzu roznosił się przeraźliwy zapach. Nagle mój przyjaciel zaczął szeptem pojękiwać:
- Nie... wszystkich tylko nie Kate... przestańcie... dam wam to... 
Po moich policzkach ponownie poleciały łzy. Bogowie, jak ja chciałabym żeby on wyzdrowiał!
Za oknem pojawiły się pierwsze przebłyski promieni słonecznych, które wdarły się do pokoju. Przestał już on tak upiornie wyglądać, ale nadal nie miło mi się kojarzył. Gdy na twarzy Drake'a spoczęło światło, parę ran zaczęło się sklepiać, a siniaki powoli znikały, ale te poważniejsze niestety zostały. Mimo wszystko poczułam ulgę, że z nim już lepiej. W końcu jeśli mój tata jest bogiem wód i mnie uzdrawia woda, to jego może uzdrawiać słońce. Niestety nie całkowicie.
Po tym jak przez następne około pół godziny nie oprzytomniał, postanowiłam posunąć się do ostateczności; wyszeptałam skromną modlitwę do taty z prośbą o mały batonik ambrozji. Nie chciałam prosić o zbyt wiele, by nie pomyślał sobie, że go bardzo potrzebuję,  bo to przecież  NIE JEST prawdą.
Dobra, teraz czekałam...
I czekałam...
Czekam... 
- Dobra, jeśli nie masz ochoty pomagać swojej jedynej córce to może mi to powiedz, i nie rób więcej  fałszywej nadziei - prychnęłam sama do siebie. Po chwili jednak  poczułam lekką morską bryzę. Na wietrze przyleciał mały, granatowy plecak. Wylądował na środku pomieszczenia. Zaciekawiona podeszłam do niego i zajrzałam do środka. Znalazłam tam duży termos nektaru, trzy batony ambrozji, kompas,  trochę normalnego jedzenia i... list? Nie uległam ciekawości,  najpierw powoli wlałam mojemu przyjacielowi jeden kubek nektaru do ust i patrzyłam jak powoli wraca do życia, ale on nadal pozostawał nieprzytomny. Jak już wiedziałam, że na razie nic mu nie grozi otworzyłam list i przeczytałam:

Draga Kate,
Cały plecak jest darem od Twojego ojca, który jak zapewne nie wierzysz, bardzo Ciebie kocha. Kazał to wszystko spakować dla Ciebie i jeszcze więcej, ale Persefona przestrzegła go, że Zeus może to przyjąć jako wtrącanie się w sprawy śmiertelników. Piszę ten list byś uwierzyła, że Posejdon bardzo Ciebie kocha, ale także chcę Ci przekazać jedną wiadomość, za którą od Ateny mógłbym przepłacić życiem, więc proszę abyś po przeczytaniu od razu go spaliła. Otóż swoją przyjaciółkę Evę znajdziesz w piwnicach, a dokładniej w tej najbardziej wysuniętej na północ. Pilnują ją stworzenia, które unikają słońca, więc strzeż się. 
Życzę wiele szczęścia w dalszej podróży,
wierny sługa Posejdona

Jakie istoty unikają słońca? No, z pewnością wampiry. Wzdrygnęłam się na myśl o wysysających krew stworzeniach. Przeczytałam wiadomość jeszcze trzy razy i spaliłam ją. Potrząsnęłam Drake’a, który po chwili odzyskał świadomość.
- Co.. Gdzie… Co się stało?
- Drake, pamiętasz cokolwiek? – spytałam spokojnie i z obawą. Tylko by mi brakowało, by pamięć stracił! Potrząsnął trochę głową, jakby chciał sobie wszystko uporządkować.
- Tak, Eva krzyknęła i ja do niej podbiegłem i zobaczyłem… tego strasznego potwora. Był okropny! Nigdy takiego nie widziałem. – wstrząsnęły nim dreszcze. Widać było, że doznał poważnej traumy.
- Dasz radę walczyć? To były wampiry?
- Nie, wampiry przy tym to pikuś. To było dużo gorsze. Nie do pokonania. Jeśli ten potwór ma być gorszy jeszcze od TEGO to ja nie wiem jak przeżyjemy. Ale spokojnie, dam radę dalej. Co teraz robimy? – słychać było w jego głosie, że próbuje się uspokoić, co mu słabo wychodziło. Jego ciałem co jakiś czas wstrząsały dreszcze.
- Eva jest w piwnicy przetrzymywana przez wampiry. Na pewno dasz radę?
- Tak. – jego głos był niepewny, ale mimo wszystko kiwnęłam głową i po zjedzeniu przez niego batonika ambrozji ruszyliśmy schodami w dół.
Tam ponownie zagłębiliśmy się w ciemność. Czułam za sobą niespokojny oddech przyjaciela.  Używając kompasu podeszłam do drzwi wysuniętych na północ. Z mieczem w dłoni nacisnęłam klamkę.

_______________________________

Rozdział 21 gotowy ;)
Dziękujemy wszystkim za komentarze pod poprzednim postem, ponieważ było ich całkiem sporo ;* Oczywiście prosimy o nie także pod tym rozdziałem :) Następna notka powinna pojawić się jakoś w środku tygodnia. Nie będzie ich już tak często, ponieważ po prosty poprzedni tydzień nasza kochana szkoła zrobiła nam cały wolny i było mnóstwo wolnego czasu :P
Ala i Maria

7 komentarzy:

  1. Rozdział świetny, chociaż trochę sie pogubiłam ;P Ale ogólnie super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!
    Ale wampiry?
    Czyżby Zmierzch?!
    *.* Syn Apolla<3Córka Posejdona *-* *-*
    Ide czekać na kolejne rozdziały celujac z drzewa do jakiś ptaków które osiedliły się na słupie przy moim pięknym domciu *.*
    Pozdrawiam Córka Posejdona i Ateny <3 (długa historia)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, ta lalka wychodząca spod łóżka. Szczerze mówiąc zaczęłam się bać. Życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow przez duże "w"! Zaskoczyłyście mnie! Ten nawiedzony (bo myślę, że jest nawiedzony) uniwerstytet coraz bardziej mi się podoba! I dużo bym dała, żeby wiedzieć, co śniło się Drake'owi! I widzę, że Drake i Kate coraz bardziej mają się ku sobie! Byliby idealną parą! <3 Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
    Anonimowa Fanka

    OdpowiedzUsuń
  5. Chce więcej i więcej XD XD XD :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest wprost niesamowity. Naprawdę bardzo mi się spodobał :) I to jeszcze tak szybko dodany... Na pierwszy rzut oka widać, że wena Wam dopisuje.
    Ten pierwszy fragment wyszedł tak świetnie, że aż miałam ciarki. Poważnie. Jak sobie jeszcze wyobraziłam tę lalkę... Normalnie horror gotowy. Kurczę, gdzie ta Atena ich wysłała? A te stwory w piwnicy... Mam co nich bardzo złe przeczucia. Oby tylko Evie nic się nie stało! Ale co tam, wierzę, że nasi herosi sobie poradzą. Przyznam,że wzruszyła mnie ta wiadomość od Posejdona. Widać, że naprawdę mi zależy na córce. I - przede wszystkim - Drake wyzdrowiał! Odetchnęłam z ulgą, gdy mu się polepszyło. Ale mam takie przeczucie, że najgorsze jeszcze przed nimi... Ech, te moje optymistyczne przeczucia!

    Pozdrawiam i życzę weny,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że tak późno po pojawieniu się notki komentuję, ale nawał zajęć mnie przytłacza. Oczywiście na waszego bloga zawsze będę miała czas :) A teraz właściwa część tego komentarza:
    Na początek przyznam, że wasz blog jest genialny. Wczoraj wieczorem zdążyłam go przeczytać całego, a już nasteony rozdział! Gratuluję Wam weny, no i oczywiście pomysłu, aby w ogóle napisac coś takiego: o córce Posejdona i o... o tym wszystkim! Muszę przyznać, że się wciągnęłam w tą historię. Tak swoją drogą, to zrobiło mi się aż mdło, kiedy Drake tak długo był nieprzytomny. Miałam najgorsze przeczucia, zwłaszcza, gdy zobaczyłam tytuł rozdziału. Ale dobrze, że w końcu wszystko dobrze się skończyło, no może oprócz wątku Evy, która jest ciągle w jakichś piwnicach. Jestem jednak pewna, ze nasi bohaterowie sobie poradzą.
    I na koniec mam jeszcze takie trochę dziwne pytanie, ale: Czy zamierzacie uśmiercić któregoś z bohaterów? Mam nadzieję, że nie, ale z doświadczenia wiem, że niektórzy bloggerzy mają czasem takie odpały.
    Ogromnie przepraszam, że ten komentarz nie nalezy do najkrótszych i pewnie nie chce wam się go czytać, ale nie mogłam nie podzielić się z wami moimi uczuciami wobec waszego bloga, jako że sobą one miłe :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń