Płynęłam już około pół godziny, ciągle w dół. Robiło się to już zdecydowanie
nudne. Nic więc dziwnego, że kiedy zauważyłam, że coś się błyszczy szybko
popłynęłam w tamtym kierunku. Okazało się, że mój pośpiech miał jakieś
podstawy: były to duże metalowe drzwi ze śluzą. Szybko wsunęłam się do środka.
Gdy woda opadła, ruszyłam naprzód w ciemny korytarz. Postąpiłam jednak o jeden
krok za daleko. Że ścian i sufitu wysunęło się mnóstwo pułapek, które
uruchomiłam stając na płytce naciskowej.
Myślałam,
że mam wyjątkowe szczęście unikając tego wszystkiego, kiedy jeden jedyny kolec,
zapewne umazany jakąś śmiertelną trucizną, wbił mi się w lewe ramię. Bardzo
możliwe, że wrzasnęłam z okropnego bólu, który przeszył mi rękę, a następnie
rozszedł się po całym ciele. Nikt i tak by mnie nie usłyszał. Nie sposób
opisać, jak się wtedy czułam. W sensie... Niby wiedziałam, że prawie wszyscy
herosi umierają młodo i tak dalej, ale dopiero w moich ostatnich chwilach
naprawdę pojęłam, że dotyczy to również i mnie samej. A jedną z moich
ostatnich myśli było to, że niestety nie mam obola, którym po śmierci mogłabym
zapłacić za przewóz przez rzekę Styks. Ciekawe, czy to prawda... Te wszystkie
opowieści o Podziemiu i tak dalej... Czy trafię do Elizjum? A może wiecznie
będę się błąkać po drugiej stronie podziemnej rzeki Styks? Nie sposób było
jeszcze tego określić.
Pozostało
mi tylko czekać, czując jak trucizna pożera moje ciało.
K O N I E C.
______________________________________
I właśnie w takich momentach nie wiem, co powiedzieć... Co napisać. Chcę tylko
Wam podziękować. Za to, że wytrzymaliście to wszystko, że dotrwaliście z nami
aż do teraz, aż do końca. Chcę wam podziękować za to, że byliście z nami przez
ten cały czas, że... No dobra, bez zbędnego gadania: Prima Aprilis!
Nie
bójcie się, ani nam w głowie tak kończyć tę opowieść. Po prostu nie mogłam się
powstrzymać od takiego małego żarciku. Zapomnijcie wszystko, co
przeczytaliście. Rozdział znajduje się niżej ;). Chcę jaszcze tylko napisać, że
dzisiaj (tak, w Prima Aprilis -,-) piszemy sprawdzian szóstoklasisty, więc
bardzo was proszę, abyście trzymali za nas kciuki.
Maria
______________________________________
Moje zdolności nawigacyjne wskazywały na to, że była to jakaś jeszcze
nieodkryta wysepka na Oceanie Spokojnym. Świetnie, to dobrze dla mnie.
Zanurzyłam
się głębiej. Było tutaj już bardzo ciemno, ale ja jakoś wszystko widziałam.
Właściwie to nic nie widziałam, ale w jakiś sposób dokładnie wiedziałam, gdzie,
co się znajduje. Przypominało to pewien rozdaj echolokacji, którą posiadają
delfiny i niektóre ryby.
Powoli
dostrzegałam, że dno opada, i zmienia swój kształt. Znajdowałam się w Rowie
Mariańskim. Było to jednak w pewnym sensie nieco niepokojące.
Zauważyłam,
że nieopodal leniwie płynie mały rekinek. Początkowo przestraszyłam się, ale on
zaczął się do mnie łasić, więc pogłaskałam go po grzbiecie. Przypomniałam sobie
jednak, po co tu jestem, gdy zauważyłam, że gdzieś w dole coś się błyszczy.
Serce mi zamarło, gdy zrozumiałam, co konkretnie to jest.
Moja
bransoletka! Musiałam ją upuścić, gdy głaskałam rekina, a teraz nie było już
żadnych szans, aby ją odzyskać. Byłam taka głupia! Przecież to moja jedyna
broń, w ogóle jedyna rzecz, jaką tutaj miałam!
No
cóż, trzeba grać takimi kartami, jakie się posiada. A że ja nie posiadałam
żadnych, teoretycznie nie mogłam zrobić nic. A właściwie to mogłam tylko iść (a
raczej płynąć) dalej. Kiedy jednak ujrzałam niewielką grotę w skalnym dnie
oceanu, nie mogłam się powstrzymać od zajrzenia do niej. Jednakże to, co ujrzałam
w środku skłoniło mnie do głębszego przeszukania jej.
Fakt, jak głupia byłam uderzył mnie sekundę zanim się zorientowałam, co
właściwie mnie otacza, gdzie się znajduję. Chyba naprawdę mam glony zamiast
mózgu! Który bóg mógłby strzec klucza zatopionego jedenaście tysięcy metrów pod
poziomem morza? Odpowiedź jest chyba oczywista i niezbyt dobrze mi wróży. Tym
bardziej iż znajdowałam się najwyraźniej w jakimś schowku bądź składziku na
broń. Tylko jeden rodzaj broni. Ktoś inny na moim miejscu pewnie ucieszyłby się
z możliwości zdobycia jakiegokolwiek oręża, ale ja nie. I tak umiałam
posługiwać się jedynie mieczem. A w takich warunkach trzeba się
naprawdę szybko uczyć, pomyślałam, gdy zauważyłam korytarz prowadzący do
następnego pomieszczenia. W końcu uznałam, iż lepiej jest mieć coś do obrony,
niż nic i złapałam pierwszą lepszą broń.
Z
trójzębem w ręku przeszłam dalej.
Pierwszą
rzeczą, która mnie zdziwiła, był fakt, iż w pomieszczeniu nie było ani jednej
lampy, czy innego źródła światła. Mimo to przedmiot na samym środku komnaty był
dobrze widoczny. Była to mała ambonka, na której leżało drewniane pudełko.
Nietrudno się było domyślić, co znajdowało się w środku. Szczerze mówiąc
spodziewałam się czegoś trudniejszego. Oczywiście tylko tak to wyglądało. Byłam
pewna, że na drodze będą jakieś pułapki. Dla zachowania wszelkich środków
ostrożności wykorzystałam fakt, iż wszędzie znajdowała się woda, aby przepłynąć
do ambonki nie dotykając podłogi. Już chciałam otworzyć pudełko, zabrać klucz i
szybko wrócić do Drake'a i Evy, ale powstrzymał mnie głos:
-
I chcesz to teraz zabrać? - Oczywiście było to pytanie retoryczne, ale włosy
zjeżyły mi się na głowie, kiedy się obróciłam w stronę rozmówcy. Jedna myśl
przemknęła mi przez umysł: Posejdon.
Posejdon.
Tyle myśli, dobrych i złych napływało mi do głowy na dźwięk tego imienia.
Normalnie zmieniłabym temat, odwróciła wzrok, ale teraz nie mogłam uciec. Hardo
uniosłam głowę. Starałam się nawiązać kontakt wzrokowy, ale po pierwszych
porażkach zaniechałam dalszych prób.
-
Kate, ja nie chcę z tobą walczyć. Chcę jedynie dać ci szansę. Szansę na
uratowanie świata, zaistnienia bardziej niż tylko jako moja córka. Zaistnienia
jako ty. - O bogowie, tylko nie to. Nienawidzę takich wykładów w stylu
"Musisz wiedzieć, że naprawdę cię kocham, cokolwiek by się nie stało... Bla,
bla bla”. Mnie to mało obchodzi. Nie należę do tych wrażliwych, łatwo
wzruszających się ludzi. Posejdon chyba to wyczuł, ponieważ westchnął, nie
kontynuując tematu.
-
Nie chcesz tego, co teraz zrobię. Ale musisz to przyjąć. - Zaintrygowana,
podniosłam wzrok. Co takiego może mi ofiarować Posejdon? Mój ojciec? Chyba nie
nowy okręt. Okręt... Rany, kompletnie zapomniałam o biednym Leo Valdezie, synu
Hefajstosa. Siedzi teraz w Obozie Herosów i czeka, aż powrócimy... Razem z jego
przyjaciółmi, na okręcie, który zbudował. Który teraz nie istnieje. Ale on
oczywiście nie może o tym wiedzieć. W myślach słyszę już jego słowa, ”Ani zadrapania!"
Oj. Niedobrze.
Błogosławieństwo Posejdona... Zaraz, że niby o co chodzi?
Chyba nie za bardzo słuchałam tego, co mówił mój ojciec, ale potaknęłam, na
znak, że się zgadzam. I nie wiem, co zrobił, ale poczułam się z tym
lepiej.
A
wtedy uniosłam trójząb i poczułam, jak wstępuje we mnie moc Posejdona. Mogłam
robić, co chciałam. Miałam władzę nad wodą i wszelkimi morskimi stworzeniami. I
czułam się z tym wspaniałe. Na przekór wszystkiemu, ci sobie zawsze
obiecywałam, spojrzałam na Posejdona z wdzięcznością.
Potem
złapałam skrzynkę z szóstą - ostatnią - częścią klucza, którego szukaliśmy i
wypłynęłam z pałacu boga morza. Po drodze na powierzchnię przyzwałam trzy
dorosłe hippokampy, pół ryby, a pół konie. Dosiadłam największego z nich i z
trójzębem w ręku wypłynęłam spod wody.
Mój
widok musiał robić spore wrażenie, ponieważ Drake, który najwyraźniej mnie
szukał, zatrzymał się i spojrzał na mnie z podziwem. Drake! Zeskoczyłam z
rumaka i podpłynęłam do niego. A kiedy nasze wargi się zetknęły nie czułam nic
oprócz soli obecnej w oceanie, którą chłopak cały przesiąknął. I nic się wtedy
nie liczyło. Tylko on. I ja. Razem. To było najważniejsze. Nawet nie
zauważyłam, gdy wpłynęliśmy pod powierzchnię. Nieważne. Stworzyłam niewielki
bąbel powietrza, w którym znalazły się nasze twarze, nienaturalnie blisko. I po
raz pierwszy on odwzajemnił mój pocałunek.
Ale
wtedy swobodę moich ruchów zablokowała złota siatka, która oplotła nasze ciała,
zabierając nas gdzieś w nieznanym kierunku...
~*~
-
Drake! Drake, popatrz - szepnęłam. Chłopak się poruszył, próbując się wygodniej
usadowić. Przez co oczywiście siatka, w której byliśmy uwięzieni boleśnie wbiła
mi się w lewy policzek. Przez chwilę jeszcze się szamotaliśmy, próbując
normalnie usiąść, ale oczywiście się nie udało. Zwróciłam jednak uwagę Drake'a
na nasze otoczenie. Nic dziwnego, że było mi tak gorąco. Znajdowaliśmy się
najprawdopodobniej w Egipcie, gdyż gryf niosący siatkę zmierzał najwyraźniej w
kierunku jakiejś piramidy. Nagle uświadomiłam sobie, co to dla nas oznacza, gdy
potwór zanurkował w locie, kierując się w stronę dziwnie świecącego wejścia do
piramidy... Piramidy Cheopsa. Tej, w której znajdowało się najsłynniejsze
więzienie dla półbogów. Uderzenie w ziemię... Zemdlałam...
~*~
- Ci z Wielkiej Trójki lepiej smakują? - Fakt, iż ktoś rozmawiał o herosach jak o posiłku w pełni mnie obudził. Otworzyłam oczy, a pierwszą rzeczą, a raczej osobą, którą zobaczyłam, była Annabeth Chase. Zszokowana przyjrzałam się jej dokładnie, gdyż nie mogłam się nadziwić, że widzę ją w innej sytuacji niż sen. Nagle zaczęłam się zastanawiać, czy ona wtedy śniła o tym samym. Może to wszystko wymyślała moja wyobraźnia?
Szybko
ogarnęłam wzrokiem całe pomieszczenie. Percy, Drake... Wszyscy cali i zdrowi.
Zaraz, nie! Odwróciłam się w kierunku, z którego wcześniej słyszałam tę rozmowę
i jęknęłam z bólu. Musiałam sobie nieźle poobijać kręgosłup, co teraz mi się
zwracało. Aj! Zauważyłam pięciu cyklopów, rozmawiających przyciszonymi głosami:
-
Jest tylko jeden sposób, aby to sprawdzić. A skoro i tak musimy się ich
jak najszybciej pozbyć... - odezwał się jeden z nich.
-
Co z tego, skoro mamy tylko czterech? Nijak nie możemy ich podzielić - odparł
drugi, chyba ten sam, co twierdził, że Wielka Trójka jest smaczna. Już go nie lubię.
Wtedy
dopiero zauważyłam wszystko, co się wokół mnie działo. Razem z siódemką innych
półbogów byłam uwięziona w Piramidzie Cheopsa. Znajdowaliśmy się w celi, zamknięci. Za
chwilę mieliśmy być pożarci przez gromadę dzikich potworów. A nasz los leżał w
rękach oddalonej o tysiące kilometrów córki Hekate.
Dopiero,
kiedy leżący obok mnie Drake jęknął, próbując usiąść, zauważyłam, że wszyscy w
pomieszczeniu nas obserwują. Percy wyszeptał coś o czterech herosach z Wielkiej
Trójki i rzucił pytające spojrzenie na mojego chłopaka, który był synem Apolla.
Czego nikt z nich nie wiedział, bo chłopak został uznany dopiero po porwaniu
ich tutaj. Czyżby Percy myślał, że Drake jest synem Zeusa? Możliwe. Nie miałam
czasu, na zastanawianie się nad tym, gdyż moją uwagę przykuł zgoła inny
fakt.
Wiedziałam,
że wszyscy są rozbrojeni. Nikt nie miał przy sobie miecza, sztyletu czy nawet
scyzoryka. Zresztą już dawno by takiej rzeczy użyli. Tak czy inaczej, poczułam,
że coś znajduje się w mojej kieszeni. Wyjęłam tajemniczy przedmiot, przy okazji
całkowicie go niszcząc. Otwarłam dłoń, aby dowiedzieć się, że była to mała
muszelka. Była. Teraz już w czterech częściach. A kawałki połamanej
muszelki zaczęły się wydłużać i łączyć, zmieniać swój rozmiar, a to wszystko prawdopodobnie
działo się jedynie w mojej wyobraźni. Chociaż może jednak nie, bo gdy wstałam,
oparta o właśnie powstały trójząb piaskowego koloru, wszyscy dosłownie
zaniemówili.
I pierwszą osobą, która zdolna była się poruszyć był chłopak o morskich
oczach i czarnych włosach, który podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
-
Percy Jackson. - Bez wahania uścisnęłam jego dłoń.
_______________________________
No i zgadnijcie, kto się właśnie poznał? :) Nareszcie mogłam napisać ten fragment ^^ W ogóle pisząc ten rozdział (błagam, nie wypominajcie mi, jak długo) wcale tego nie zauważałam, ale - to prawda! - mamy już prawie TRZYDZIEŚCI ROZDZIAŁÓW. Tak, trzydzieści, taka ładna, okrągła, a przede wszystkim duża liczba. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że nasze opowiadanie jest już takie długie. A to wszystko dzięki Wam, naszym Czytelnikom, bo gdyby nie było was i waszych motywujących komentarzy, nie miałybyśmy po co tego pisać. Tak więc nie zapomnijcie zostawić pod tym postem swojej oceny rozdziału (i primaaprilisowego dodatku ;P) w postaci komentarza.
-Maria
Tytułem wstępu - zaraz szlag mnie trafi. Naprawdę zaraz oszaleję z tym głupim limitem. Wybaczcie, komentarz muszę rozbić na dwie części, bo "wartość musi mieć co najwyżej 4 096 znaków". A niech ich... Część pierwsza:
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że dzisiaj Prima Aprilis. Wiedziałam, że będą robili żarty. Nawet sama chciałam zrobić coś w tym stylu. A i tak dałam się nabrać! Wniosek? Teoria to jedno, a praktyka zupełnie co innego. Hm, może to dlatego, że raz już miałam do czynienia z opowiadaniem, w którym bohaterowie dopiero co się szykowali do wielkiej bitwy, a zamiast następnego rozdziału pojawił się epilog ukazujący ostatnie chwile starcia, w którym wszyscy zginęli. Kolorowo, nie? Sama więc widziałam, że takie rzeczy naprawdę się zdarzają. I dałam się nabrać. Tylko przez głowę mi przemknęło, że trochę głupio tak umrzeć. Moje cudowne przemyślenia, tja. Ale w sumie tak to już jest, że jeżeli główni bohaterowie naprawdę giną, to w jakiś spektakularny sposób, najczęściej poświęcając się za kogoś albo czegoś i tak dalej... Tego oczekujemy, do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Dlatego ta śmierć od zatrutego kolca sprowadziła mnie na ziemię. A potem pozostało już tylko odetchnąć z ulgą :) Akurat jechałam autobusem, gdy to czytałam, więc nie wypadało krzyczeć, ale... Tak, właśnie. Może lepiej przestanę się dalej pogrążać i przejdę do właściwego rozdziału.
W sumie nie umiem tego do końca wyjaśnić, ale ta zgubiona bransoletka Kate trochę mnie niepokoi. Niby dostała w zamian ten trójząb i tak dalej... Może po prostu mentalnie się do niej przywiązałam czy coś. To chyba jeszcze bardziej niepokojące. No, mniejsza z tym. Ciekawa jestem, czy ten rekin znalazł się tam przypadkiem, czy też to jeden wielki spisek. Najwyraźniej po prostu wyolbrzymiam sprawę zgubienia bransoletki. Wybaczcie, ale po przerobieniu państwa podziemnego (polskiego, komunistycznego i Zeus wie jakiego jeszcze) w IIWŚ wszędzie już widzę spiski. W każdym razie... Osobiście to wydarłabym się na Posejdona. Nie utrudniał zbytnio zdobycia klucza - fajnie. Nie próbował zabić - jeszcze lepiej. Dał swoje błogosławieństwo - cudowne. Ale to wciąż nie czyni z niego dobrego ojca. Tak, tak, wiem, jak wygląda rodzicielstwo w przypadku bogów, ale i tak bym się wściekła. Kurczę, gdybym była półbogiem, to chyba normalnie zostałam drugim Lukiem. Tylko mniej udolnym i o wiele bardziej głupkowatym. Trochę przerażająca ta wizja. Cóż, na szczęście Kate nie jest mną. I mają szósty klucz! Hurra! Szczerze mówiąc, sądziłam, że na początku Drake zacznie robić jej wyrzuty, bo popłynęła tam sama. Czyli okaże swoją troskę w dość dziwaczny sposób. Ale nie żebym narzekała, bo Wasza wersja nawet bardziej mi się podoba :) Tylko żeby przerywać im w takim momencie? Poważnie, te potwory to naprawdę mają zerowe wyczucie czasu! W sumie to nawet ja ledwo zarejestrowałam, co się dzieje. W jednej chwili Kate wraca z kluczem, cała i zdrowa, całują się, wszystko, dobrze.... A potem nagle ŁUP!, schwytani w siatkę, gdzieś ich niosą, do piramidy, potem w klatce i chcą ich zjeść... Ja to już z dziesięć razy po drodze bym dostała zawału serca. A Kate ma trójząb! Ha! Dlaczego to mnie tak bardzo cieszy? Jasne, pewnie przy jego pomocy się jakoś wydostaną, ale mam też satysfakcję, że potwory prawdopodobnie będą musiały obejść się smakiem. Hm, w sumie na podobnej podstawie postawiłam przyłożyć się do czwartkowego sprawdziany z fizyki - by zrobić na złość naszemu nauczycielowi, który się wywyższa, sądząc, że nic nie umiemy. Już ja mu dam obrażać klasyków... Każda motywacja jest dobra, nie? W każdym razie, końcówka była cudowna. W końcu się spotkali :)
Fakt, to już prawie trzydzieści rozdziałów! Właśnie tak z ciekawości zerknęłam na swój dwudziesty dziewiąty rozdział się załamałam. Ale ostatecznie pisałam go jakieś półtora roku temu... Ojej. Chociaż wciąż pamiętam, z jaką dumą opublikowałam trzydziesty. Też wtedy myślałam, że to taka ładna, okrągła liczba :) Moje gratulacje!
UsuńI jak Wam poszedł test? Kurczę, wciąż swój pamiętam. Wróciłam do domu zapłakana i przekonana, że wszystko zawaliłam. A koniec końców wyszło na to, że straciłam tylko trzy punkty. Przeglądałam ten wasz i chyba nie był aż taki zły, nie? Chociaż oczywiście jak się pisze to to inaczej wygląda. Tylko jedno pytanie - naprawdę dali wam tylko jedną stronę na wypracowanie? Przecież tam się nie da zmieścić! Ale może dlatego tak myślę, bo właśnie mam do napisania wypracowanie z Mistrza i Małgorzaty na co najmniej trzy strony... Haha, witam w liceum. Przynajmniej tematu nie mieliście tak okropnego, nam kazali pisać o kimś, kto jest dla nas wzorem do naśladowania. Masakra. Chociaż... E tam, te tematy zawsze są głupie. To jak Wam poszło?
Pozdrawiam,
Lakia
Jak ja kocham Twoje długaśne komentarze! (na które odpowiadam tak krótką, ta...)
UsuńSzczerze to nie byłam pewna tego żartu i myślałam, że nikt się nie nabierze, ale Maria napisała i nie wypadałoby tego zmarnować. A tu tak wszyscy się nabierają! Też mnie bardzo denerwuje na innych bloga, jak ktoś tak nagle kończy. Fajny blog, a tu nagle ktoś szybko kończy zostawiając sporo spraw niewyjaśnionych.
Posejdon też mnie denerwuje (co z tego, że sama go opisuję?). Okropny ojciec, który myśli, że dzięki paru przedmiotom zyska miłość córki.
Test... Kurcze, nawet mi nie przypominaj. Poszłam z Marią po nim do kina, żeby o wszystkim zapomnieć, ale jak na złość zaraz po skończonym filmie znowu mi się przypomniało moje nieszczęsne wypracowanie. Matma i test chyba dobrze, ale część polonistyczna... Czuję jakbym zawaliła na całej lini...
Pozdrawiam,
Alis
Jeju, chyba mam szansę być pierwsza :)
OdpowiedzUsuńJak ja długo czekałam na ten rozdział. W końcu Percy i Kate się spotkali. Jupi! Tylko dlaczego, no dlaczego, to się skończyło w takim momencie?! I teraz my- czytelnicy - musimy nie wiadomo jak długo czekać na następny rozdział.
Odbiegając od tematu, mam nadzieję, że rozdziały będą się pojawiały częściej, bo ta przerwa była naprawdę długa. Ja Was rozumiem i wiem, że test szóstoklasisty to dużo nauki, ale nie jestem pewna, czy inni też. Obawiam się, że możecie stracić wielu czytelnikòw. (co za optymistka ze mnie XD).
A odnośnie rozdziału, to jest naprawdę świetny. Zastanawiam się tylko, co z Ewą...
Pozostaje mi chyba tylko czekać.
Pozdrawiam.
Ucieszona faktem, że piszecie dalej
Anonimowa Fank
Dzięki ^^ A test za nami, więc pewnie uda nam się szybciej pisać.
UsuńPercy Percy Percy (wiem, to moje głupie szczęście...) Percy Percy Percy Percy Annabeth Percy i się oni wszyscy nareszcie spotkali i jestem taka szczęśliwa (pomijając fakt, że przez ten "żarcik" o mało co nie zemdlałam), że aż trudno to opisać. Po prostu dostałam od was taki odstresownik po teście 6klasisty, który mnie teraz będzie pewnie po nocach nawiedzać, bo teraz (00:29) i tak nie mogę zasnąć - A jutro do szkoły! - No dobra, może jakoś przeżyję... (Zwłaszcza że z Pomiechówka muszę dojeżdżać do warszawy, taaa...). Tak czy inaczej, czuję, że ten trójząb odegra jakąś ważną rolę. Chociaż wydawało mi się raczej jak to czytałam, że to całe błogosławieństwo Posejdona da Kate jakieś super wypasione moce czy co, nie wiem, może jak stan awatara w "Legendzie Aanga". O ile oglądałyšcie.
OdpowiedzUsuńDobra, ja już kończę, bo jest w pół do pierwszej i oczy mi się dosłownie kleją. Przepraszam za ortografię, bo jestem na telefonie ;(
Zawsze z Wami,
Tiger
Mam podobnie jak ty (co do testu) :/ Wszyscy w okół mówią, że dobrze mi poszło, ale ja czuję jakbym zawaliła na całej lini :( Stres do czerwca będzie... Zaraz! Stres będzie jeszcze dłużej, bo będzie pobór do gimnazjum. Tia...
UsuńI fajnie, że rozdział Ci się spodobał :) Teraz jak jest mniej nauki to pewnie będą częściej.
Wcale tak nie myślałam, ale... to jest jakiś pomysł. W sensie z tym stanem awatara. Może to zrobię... A może nie.
UsuńJezu, dostałam zawału !!!. Jestem chora a wy chcecie żebym jeszcze zawału dostała ?! xD
OdpowiedzUsuńRozdział suuuuper, zarąbisty, ekstra, genialny....(1000 określeń później),niesamowity itp. :D
Percy i Kate się w końcu spotkali ! ^^ Na to czekałam ! Z drugiej strony nie wiem co myśleć o Posejdonie. Niby łatwo dał jej zdobyć klucz, ale ojciec do kitu. Cała akcja jakoś dla mnie była za szybka. Najpierw całują się okey ( <3) a potem nagle są w jakiejś siatce i lecą do piramidy Cheopsa... co nie zmienia faktu, że mi się bardzo podobało. Mam nadzieję, że test poszedł Wam dobrze :D Mnie niedługo czekają egzaminy i wybór nowej szkoły....masakra.
Czekam na więcej i życzę duuuużo weny ! :D
Asikeo^^
PS.Zapraszam do siebie i liczę na opinię ;)
Hej, kochane! Tak dzisiaj wpadłam, by życzyć wesołej Wielkanocy. Nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń, ale same wiecie... By w szkole nie dręczyli (pomarzyć dobra rzecz), rodzice się nie czepiali, i odpoczynku, i dobrych przyjaciół, i weny i generalnie wszystkiego najlepszego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Lakia
Dzięki ;*
UsuńWow. Taka byla moja reakcja na ten wasz żarcik xD. Na prawde dałam sie nabrać! A tak z innej beczki.. Znalazłam ostatnio waszego bloga i po prostu sie zakochałam! Piszecie wręcz genialnie a rozdziały są wspaniałe i pełne akcji! :D Nie moge sie już doczekać następnego rozdziału i liczę, że pojawi się on już niedługo! ;)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że test poszedł wam dobrze! Aż przypomniało mi się jak ja go pisałam... tydzień wcześniej strasznie się rozchorowałam i na test również przyszłam chora... cóż... nie poszło mi najlepiej ale też nie tak strasznie jak myślałam! :D więc nie macie się czym przejmować :)
Codziennie wchodze na bloga i czekam na nowy rozdział :D
Pozdrawiam i Wesołego Jajka
Kathy ;*
Bardzo miło jest mi witać nową czytalniczkę :) Bardzo się cieszę, że nasz blog Ci się podoba. Jeśli wszystko pójdzie według planu to rozdział powinien być skończony w poniedziałek :)
Usuń