- Początkowo ten klucz
miała pilnować Hestia, ale uznałam, że potrzebujecie dobrego terapeuty -
zaświergotała.
- Eeee... Ale, po co nam
terapeuta? - spytałam się, mocno zdezorientowana. Terapeuta? A co może robić
terapeuta? Ja nawet nie wiem, co to za zawód!
- Oj, Kate, zaraz się
dowiesz. Drake, czy mógłbyś na sekundę wyjść? Ja i Katie musimy porozmawiać. On
z bananem na twarzy wyszedł z sali, a ja z westchnieniem spoczęłam wykończona
na obitym w materiał fotelu.
- Kate, dlaczego nie chcesz
być z Drakiem? - zadała pytanie profesjonalnym tonem. Na chwilę odebrało mi
mowę ze zdziwienia. Nie ma co, tego jeszcze nie było... Szybka jest. Kompletnie
nie wiedziałam, co na takie pytanie odpowiedzieć. Ja się przygotowuję do walki
z potworami, może jakiś zagadek, a tu co? - pytania o moje uczucia do kolegi.
- No... A więc... Bo my do
siebie nie pasujemy! - jęknęłam. To było jedyne, co mi przyszło do głowy. Co
miałam powiedzieć? Że boję się, że zniszczy to nasze relacje?
- Ale coś jeszcze? To twój
jedyny argument? - W momencie, gdy bogini wypowiedziała te słowa, zrozumiałam,
że znajduję się na niepewnym gruncie. Czy miałam coś jeszcze na obronę swojego
zdania? No niestety nie.
Weź się w garść, Kate! -
powiedziałam w duchu. Afrodyta jest boginią miłości i wie, jakie pytania
zadawać, żeby mnie wyprowadzić z równowagi.
- No chyba tak. -
odpowiedziałam, starając się zabrzmieć przekonująco. Chyba mi nie wyszło.
- Ale na przykład Percy i
Annabeth też do siebie nie pasują, a są parą. Przed czym ty się bronisz?
Zamarłam. Oj nie, Afrodyto,
ty mówisz o moim starszym bracie. Nie dość, że wyciągnęła najbardziej
przekonujący argument, uderzyła mnie prawdziwość i prostota tego stwierdzenia.
Teraz do mnie doszło, że te argumenty, które sobie wmawiałam były po prostu
wymówkami. Ale przed czym? Jeżeli nie były prawdziwe to, czy nie powinniśmy być
razem? A może po prostu nic do niego nie czuję? Będę musiała sobie to wszystko
dobrze przemyśleć.
- To chyba tyle. Możesz już
zawołać swojego przyjaciela - prawie, że zaśpiewała. Ta kobieta mnie
przerażała. Raz zachowuje się jak filozof lub zawodowy terapeuta miłosny, a
drugi jak zakochana nastolatka.
Powstałam z fotela i
wyszłam na korytarz. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Znajdowałam się nie w zakurzonym korytarzyku, jak ostatnio, tylko eleganckim
holu. Recepcja była urządzona jak pokój bogini miłości. Na podłodze leżała
czerwona wykładzina w złote szlaczki. Po bokach rozstawiono fotele, a
gdzieniegdzie okrągłe stoliki z szklanym blatem. Na suficie wisiały staromodne
żyrandole. W rogu, przy gigantycznym, szklanym wejściu z widokiem na wieżę
Eiffla, widniało duże, półokrągłe, wysokie biurko z śliczną sekretarką. Nad nim
powieszony został napis "Najlepsze
biuro terapeutyczne w Paryżu!". Przy blacie stała zezłoszczona...
Hera? Och, rozumiem, że bogini może nie być w najlepszym stanie po wszystkich
zdradach męża, ale od razu terapeuta? Przepraszam: boski terapeuta miłosny w
postaci Afrodyty.
- Ale ja jestem boginią! -
krzyknęła, a wszyscy klienci (nimfy, satyry, czy też normalni ludzie) zatrzęśli
się ze strachu.
- Proszę pani, jest kolejka
i będzie musiała pani poczekać 13 lat oraz 137 dni. Pasuje pani godzina 17:30?
- mówiła dalej niezrażonym tonem, traktując królową bogów jak normalnego
klienta.
- Pasuje - burknęła.
Dalej już nie słuchałam,
tylko spoczęłam na wolnym miejscu patrząc jak za moim przyjacielem zamykają się
drzwi.
I teraz ponownie zagłębiłam
się w myślach. Czy na prawdę czuję coś do Drake'a? A może to było zwykłe
zauroczenia? Moglibyśmy spróbować, ale co jeśli jednak nic do niego nie czuję?
Nie chcę go zranić. Ale patrząc z drugiej strony to może po prostu ja boję się
odrzucenia? Hmm, najłatwiej było by nic nie planować i iść na żywioł. A może
tak zrobić? I tak cokolwiek zaplanuję nie wypali, więc co mi szkodzi?
Prychnęłam cicho. Mam
misję: uratować brata, a sama myślę o osobistych rozterkach miłosnych. Doprawdy
jestem żałosna.
Po jakiejś chwili Drake wyszedł z gabinetu
Afrodyty. Ciężko było mi odczytać jego uczucia, ale wyglądało na to, że jest
raczej zadowolony z tego, co mu powiedziała bogini miłości. Ech, żeby to ze mną
sprawa miała się tak łatwo... Podeszłam do mojego przyjaciela i starając się
zabrzmieć beztrosko zadałam mu pytanie o klucz. Nieco się zdziwiłam, gdy
usłyszałam jego odpowiedź.
- No to co, teraz do Evy? -
spytałam się ponownie.
- Też nie. - odparł
chłopak. Co, przepraszam?... Najpierw terapeuta miłosny, to co teraz? Zadałam
pytanie na głos.
- Teraz... pff... -
prychnął Drake zażenowany - Mamy zwiedzać Paryż... No wiesz, RAZEM. - złożył
nacisk na ostatnie słowo, ale i tak zrozumiałam: Afrodyta za wszelką cenę chce
z nas zrobić parę.
~*~
Ledwie położyłam się do
łóżka, zasnęłam. I oczywiście, jak zwykle nawiedziły mnie sny. Już prawie
zapomniałam, jak to jest spokojnie przespać całą noc...
Mój sen wyglądał, jakby ktoś pociął go na króciutkie kawałeczki, a potem w
losowej kolejności odtworzył. Najpierw zobaczyłam Annabeth, ale znikła tak
szybko, że nawet nie zdążyła się odezwać. Potem była moja mama. Pobiegłam jej
naprzeciw, ale sceneria nagle się zmieniła i wpadłam na Percy'ego. Rozejrzałam się
zdezorientowana po nowym miejscu: plaży podczas sztormu. W tym samym momencie
niebo rozdarła błyskawica. Kiedy grzmot minął, zobaczyłam, że jestem w
więzieniu w Egipcie.
Stałam tam już z pięć sekund i dziwiłam się, że ten sen
jeszcze się nie skończył. W końcu niepewnie zrobiłam jeden krok. Nic. Sen się
nie zmienił. Powoli przeszłam jeszcze
parę kroków, dopóki nie poczułam się już pewniej i przyspieszyłam tempa. Biegłam przez plątaninę korytarzy, często gubiłam się w labiryncie uliczek. Wszystko to wydawało się takie odległe, jakbym to nie była ja, tylko jakbym patrzyła na kogoś innego wykonującego te wszystkie czynności. Ale tak to już bywa w snach.
Nie znałam tej trasy, nigdy tędy nie szłam, ale mimo to wiedziałam, dokąd zmierzam. Kiedy ujrzałam ten korytarz, w którym była cela szóstki herosów, przyspieszyłam. Może nareszcie będę miała jakiś sensowny sen?
Po pomieszczeniu rozległo
się delikatne pukanie. Wykrzyknęłam „proszę” i wyczekiwałam gościa. Miałam
cichą nadzieję, że to będzie Eva. Posiadałam wielką ochotę wygadania się komuś
z mojej rozmowy z boginią miłości. I wszystkim co się wydarzyło po nim. Moje
złudne nadzieje jak zwykle pozostały złudne i przy ścianie stanął Drake.
Podeszłam do mojej komody, stając tyłem do niego, by nie mógł dostrzec moich
policzków, które nabrały rumieńców, a brzuchu poczułam dziwne ciepło. „Czemu ja
na niego tak reaguję?” jęknęłam w myślach.
- Co się stało? – zadałam
pytanie nie odwracając się do niego. Usłyszałam jego ciche kroki świadczące, że
niebezpiecznie się do mnie zbliża.
- Chciałem ci podziękować
za wspaniały wieczór. - szepnął wprost do mojego ucha. Zadrżałam.
- Nie ma, za co. -
odpowiedziałam modląc się by mój głos brzmiał naturalnie. W pomieszczeniu stało
się dziwnie gorąco. Miałam ochotę otworzyć okno, gdyby nie to, że kajuta
znajdowała się pod wodą.
Na szczęście wypadłam
całkiem nieźle, ale nie idealnie, co jednak nie uszło słuchowi Drake’a. Chyba
źle zinterpretował zachowanie mojego ciała. Albo ja to źle zrozumiałam…
- A co ci się najbardziej
podobało? – spytał przybliżając się jeszcze bardziej.
- Emm… Wieża Eiffla była
okej…. – powiedziałam zmieszana. Spróbowałam naturalnym gestem od niego odejść
i podejść do następnej półki, ale chyba nie wyszło jak chciałam.
- A wiesz, co mi się
najbardziej podobało? – Ojej, co się stało z tą ścianą?
- Hmm, łuk triumfalny? –
bogowie, nie wiem jak on to zrobił, ale teraz przylegałam plecami do zimnego
muru, kontrastującego tak bardzo z resztą pomieszczenia, która wręcz parzyła.
Aktualnie prawie, że
dotykaliśmy się piersiami i nachylił swoją twarz w stronę mojej. Zamknęłam
oczy, czekając na to, co będzie. Czułam się jak sparaliżowana, nie miałam kontroli
nad sytuacją. W tej chwili nad moim ciałem przeważały emocje. Mózg gadał jak
najęty „Odsuń się od niego!”, a serce „Stój w miejscu! Jeszcze mi
podziękujesz!”. Nie miałam pojęcia, kogo słuchać, więc po prostu czekałam na
rozwój zdarzeń, który mógł się skończyć tylko w jeden sposób.
- Ty – szepnął w moje usta,
a ja sparaliżowana czekałam na to, co będzie.
______________________________________________
Okeeej, 26 rozdział nareszcie gotowy ^^ Zastanawiałyśmy się, czy nie dać tytułu przypominającego poprzednie, czyli np. "Hera chodzi do terapeuty", ale uznałyśmy, że ten lepiej pasuje :) Strasznie długo pisałyśmy taki jeden krótki rozdział, ale zajmowałyśmy się też czymś innym (patrz wpis "Oh my gods"). Mimo wszystko mamy nadzieję, że się Wam spodobało (hahaha, zwłaszcza końcówka ;) ) Nie wiemy, czy dobrze wyszedł nam koniec, bo nie opisywałyśmy wcześniej scen miłosnych, więc w ocenie miejcie litość :D
Ala i Maria
PS. Zapraszamy <Click!> i <Click!>
LOL! Nie ma to jak konstruktywny początek komentarza, nie?
OdpowiedzUsuńAle ja jestem taka mega podjarana tym wszystkim. Hera to chyba najśmieszniejsza część całego rozdziału. I bardzo dobrze, że dałyście taki tytuł, bo przynajmniej było zaskoczenie. o_O
W sumie Afrodyta świetnie pasuje na terapeutę miłosnego. (Kate mnie rozwala) Kiedy wyskoczyła z Percabeth, to normalnie śmiech do rozpuku. Co by tu jeszcze? A, trochę mi żal tego, że nie opisałyście spaceru Kate i Drake'a po Paryżu, ale cóż... mówi się trudno. Rozumiem, że potem by nie pasowało do tego całego snu. Z tego snu (nie wiem, czemu) rozwaliło mnie zdanie "Pobiegłam jej na przeciw, ale wpadłam na Percy'ego".
A teraz o scenie miłosnej. Nie ma miejsca na litość! Jestem bezlitosnym człowiekiem!!! I w całej mojej bezlitościowości (takie słowo w ogóle istnieje? XD) powiem Wam, że to było po prostu BOSKIE.
A poza tym tak się cieszę z tego rozdziału. Ze szczęścia robię skok w górę z potrójnym saltem w tył XD. Czekałam i czekałam i w końcu się doczekałam. Czy teraz będziecie mieć więcej czasu, czy jeszcze nie? Jak nie, to poczekamy. :(
Dobra, kończę.
Pozdrawiam i lecę klikać :)
Anonimowa Fanka
Cieszę się, że Ci się podoba :) Teraz będziemy miały więcej czasu, zwłaszcza, że mamy w tym roku strasznie długą przerwę świąteczną (ok 2 tygodnie ^^).
UsuńNajlepszy rozdział ze wszystkich...
OdpowiedzUsuńAfrodyta Terapeutką? A Hera jej klientką?
Doczekałam się sceny miłosnej!!! Kate i Drake!!! Kate i Drake!!!
Co Afrodyta dosypała Drake'owi do picia czy jedzenia? Nie wiedziałam, że on potrafi się tak zachowywać. :)
Czekam na nexta. Mam nadzieję, że będzie jeszcze taka akcja :)
Życzę weny i zapraszam do siebie :) http://milosna-historia-herosow.blogspot.com/ (Jestę Spamerę)
To tak z Drake & Kate zdałyście u mnie na 6 ale uważam że ja i tak piszę lepsze :P mam nadzieję że w kolejnym rozdziale Ta scena się rozwinie ;)
OdpowiedzUsuńWeny życzę
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzemu wy mi to zrobiłyście ?
OdpowiedzUsuńJa sie pytam czemu ????
Wystarczyłoby dopisać jedno jedyne zadanie a uszczęśliwilibyście jednom osobę na świecie.
I tak wszyscy trafimy do piekła więc jak byście zdradzili zakończenie to i tak by się nic nie stało.
Więc jeśli chcecie odkupić swoje winy to musicie szybko napisać next
Bogowie, ty masz rację! Szkoda, że nie możemy już dodać jednego zdania ;) Pędzimy pisać :D
UsuńPierwsze primo, to zupełnie nie musicie przejmować się tym, że rozdział ukazał się nieco później, niż zwykle. Przecież wszyscy wiemy, jak to jest z tym brakiem czasu, a jak jeszcze w przeciągu krótkiego czasu zwali się człowiekowi mnóstwo na głowę, to już w ogóle masakra. Spokojnie, my rozumiemy, a na Wasze cudowne rozdziały i tak zawsze warto czekać :) A po drugie primo, rozdział jest absolutnie fantastyczny. Afrodyta jako miłosny terapeuta - genialny pomysł! Nardzo podobała mi się rozmowa Kate z boginią mądrości. Ta bezpośredność... Niektóre pytania zbijają z pantałyku, to trzeba przyznać. Ale jeżeli doporwadzi to do kontrsuktywnych przemyśleń i właściwych wniosków, to chyba warto, prawda? Przepraszam, chyba trochę pokręciłam, ale podam już na twarz ze zmęczenia. Budzik mi dzwoni za sześć godzin, hm... Tja, wyśpię się w grobie. Wracając do tematu, rozbroiła mnie ta kolejka. Pewnie, poczekaj sobie trzynaście lat... Jak w naszej służbie zdrowia normalnie - zrobimy ci badanie, a potem poczekaj ileśtam miesięcy na spotaknie z lekażem, który obejrzy wyniki, tylko szkoda, że wówczas będą one już nieaktualne... I znów kręcę. No nic. Hera u miłosnego terapeuty... Bezcenne! Trochę żałuję, że nie pojawił się opis spaceru Kate i Drake'a, ale czasem faktycznie lepiej pozostawić coś dla wyobraźni czytelników. Poza tym ostatnia scena daje chyba całkiem niezły obraz tego, jak to mogło wyglądać. Osobiście nie znoszę pisać miłosnych fragemntów, nigdy mi one nie wychodzą, ale Wy odwaliście kawał porządnej roboty. Nie żebym się na tym bardzo znała, ale w moim odczuciu przedstawiłyście uczucia Kate bardzo realistycznie. I generalnie cała scena była bardzo dobrze napisana i stonowana - wystarczająco "miłosna", by zrobić "Och...", ale nie na tyle przesadzona, by dostać młodści. Idealnie się tu wpasowałyście, naprawdę podziwiam. Swoją drogą, pod koniec miałam takie dziwne wrażenie, że zaraz Eva wpadnie do kabiny. Albo zostaną przez coś zaatakowani. Albo odpadnie belka i walnie ich w głowy. Tak, wiem, to ostatnie było głupie. No, nieważne. Hm, chyba tylko ja lubie się pastwić w ten sposób nad bohaterami. No, proszę, dzięki Wam odkryłam w sobie skłonności sadystyczne... Dobra, może już lepiej skończę ten komentarz, bo chyba tylko się coraz bardziej pogrążam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
Lakia
Na początek dziękuję za taki wylewny komemtarz :) Miło, że Ci się spodobało. Przechodząc do sedna: my MUSIMY być ze sobą spokrewniome! Przychodzą nam takie same myśli do głowy! W poprzednim rozdziale napisałaś, że potworem mógłby być Drake. Miałam taki sam pomysł tylko nie wiedziałam jak go wykorzystać. A teraz wypisujesz dokładnie to samo co mi przychodziło do głowy. Przypadek? Nie sądzę ;*
UsuńNa paczątek chciałyśmy opisać ten spacer, ale malutki problem: jak to zrobić skoro nie byłyśmy w Paryżu?!
Jeszcze raz dzięki za komentarz :D
Alice_Alis
Wylewny komentarz? Ha, to jeszcze nic! Ja z regóły mam tendencję do rozpisywania się tak właściwie o niczym, co w pewnym stopniu pokazałam naprzykład i tutaj. Wiedziałaś, że jest limit znaków? Ja się o tym przekonałam, gdy raz nie chciało mi opublikować komentarza, który ostatecznie musiałam rozbić na dwie części. I przechodząc do sena - jej, odnzalazłam rodzinę! To znaczy teoretycznie wszyscy pochodzimy od jakiejś tam mikrokomórki, która istniała dawno temu, ale nieco bliższe pokrwieństwo z tak wybitną jednostką to wręcz zaszczyt :) Dobra, chyba trochę namieszałam. Tak samo jak w poprzednim komentarzu, gdzie zamast "bogini miłości" napisałam "mądrości". Tak, dowód, że lepiej nie komentować, gdy mózg w połowe śpi. No, ale mniejsza z tym. I odetchnęłam z ulga, gdy się okazało, że nie tylko ja snuję takie niestworzone teorie :) W sumie racja, opisywanie miejsca, w którym się nigdy nie było, może nie wyjść tak, jak byśmy sobie życzyli. Ale czasem nie ma innego wyjścia i mi na przykład robi się już niedobrze od samego patrzenia na nazwy Filadelfii czy Richmond (i czemu teraz je piszę?) po tych wszystkich godzinach, które spędzałam, siedząc nad nimi z nieocenioną pomcą Wujka Google i Cioci Wiki. Zawsze też pozostaje opcja z rozeslaniem wszystkim ludziom, których znasz, wiadomości o treści: "Hej, był ktoś może w *wstaw nazwę miasta*?". Tylko wtedy trzeba mieć gotową wymówkę, dlaczego o to pytasz. Osobiście w Paryżu była cały jeden dzień, gdy w dodatku padało, więc pamiętam głównie stojących co dwie uliczki ciemnoskórych facetów sprzedających parasolki. I źle zorganizowaną Wieżę Eiffla, która jest podświetlana od spodu, przez co światła strasznie dają po oczach, gdy się schodzi. A ja jeszcze wzięłam na siebie sprowadzenie na dół koleżanki z lękiem wysokości, która przystawała co kilka kroków i powtarzała, że dalej nie idzie. Ciekawie było, nie ma co... No, ale może lepiej już skończę to rozpisywanie się, bo czeka na mnie własny rozdział do dokończenia.
UsuńPozdrawiam!
A ja właśnie nie wiem dlaczego nigdy nie umiem się rozpisać, chociarz bardzo bym chciała. Miłą wycieczkę w Paryżu miałaś, nie ma co ;) Francuskich nazw w ogóle nie ograniam, zwłaszcza, że uczę się niemieckiego (tfu! mam w szkole niemiecki, ale z tą nauką to ledwo co jedno zdanie zklekocę) Co do koleżanki to miałam podobnie, tyle że w parku linowym. Nie wiem jak ją tam zaciągnęłam, ale też ledwo co przeszła.
UsuńPozdrawiam!
Ech, z tym rozpisywaniem się to nigdy nie trafisz - albo za bardzo, albo za mało. Tak, wycieczka po Paryżu była bardzo miła. Wszyscy skończyli przemoknięci, zmarznięci, zmęczeni i głodni, a na dodatek jednemu chłopakowi z naszej grupy gwizdnęli walizkę przed hotelem. Witamy w "mieście miłości" w XXI w. Ja też francuksiego w ogóle nie ogarniam, te ich nazwy to jakaś masakra, nawet tefo wymówić nie umiem. Masz niemiecki? Oj, wspóczuję. Znam ten ból, bo uczyłam się go w podsawówce i szczerze znienawidziłam ten język. Od gimnazjum mam hiszpański, który jest o wiele przyjemnejszy :) Ale moja zdolność do rozmowy w nim wciąz pozostawia wiele do życzenia. No proszę, też byłam w parku linowym z koleżanką z lękiem wysokości! Co prawda to inna koleżanka niż ta z Paryża, ale liczy się. I tak to wyglądało podobnie.
UsuńPozdrawiam!
Wiesz, że czytajc Twoje komentarze można się śmieć w nieskończoność? Aktualnie uważam, że niemiecki to najgorszy języl ever, ale na razie nie mam jak z niego zrezygnować :(
UsuńZazdroszczę wspaniałej wycieczki ;)
JABSKSNABSJSKANQNAJAKJAHS! CUDOWNE!! *-* KOŃCÓWECZKA TAKA OMNOMNONMON *.*
OdpowiedzUsuńGenialne, no po prostu genialnie piszecie wątki miłosne. Zazwyczaj ich nie lubie, bo psują całego bloga, ale nie wydaje mi się, aby tak było w przypadku Waszego bloga. I tutaj już w temacie miłosnym (można tak to sformulować, "temat miłosny"?) mam jedno pytanie do czytelników tego bloga:
OdpowiedzUsuńDO CZYTELNIKÓW TEGO BLOGA: (caps lock zwraca na sb uwagę xd)
Jak mozemy nazwać parring Drake+Kate?
Chodzi mi o to, aby to było coś w stylu Percabeth lub Caleo (uwielbiam ten parring *.*)
Weźmy więc to jakoś nazwijmy, bo głupio tak pisać "Drake+Kate", nie?
PS. Czekam na nexta ;)
Też miałam taki pomysł, ale zero pomysłów co do realizacji. No bo Drate, Kake (dobra, to mnie rozwaliło xd), Date, Krake... Wszystko idiotycznie brzmi! Dlatego też czekam na propozycje naszych czytelników :)
UsuńMiło mi, że ci się spodobała nasz wersja "miłosej" notki. To jest powieść przygoowa, więc raczej dużo taki odpałów nie będzie (zwłaszcza, że o miłości to my dużo nie wiemy, by o niej pisać).
Pozdrawiam!
Też miałam taki pomysł. XD Z tym, że pomyślałam, że może sama dam propozycję. Ale tak jak Ala mam pustkę w głowie. Kake jest najlepsze! Nazwijmy ich tak! Dobra, żart, głupio by było XD. Może ktoś inny się wtrąci i jakiś tam pomysł poda. Byłoby niezmiernie miło. (Chyba autorkom też :))
UsuńPoza powyższym zauważyłam, że jest już 15 komentarzy (z tym moim 16), dlatego tak sobie pomyślałam, żebyśmy dobili do dwudziestki. Taka ładna okrągła liczba. I o ile się nie mylę największa liczba komciów pod jednym postem w historii tego bloga. :D
A poza tym TIGER O237 (caps lock zawsze zwraca uwagę) mamy dużo wspólnego. Wpadamy na te same pomysły, lubimy te same rzczy (Caleo <3). Przypadek? Nie sądzę :P.
Kto jaszcze lubi Caleo? Piszcie, bo dobijamy do 20! XD
Pozdrowionka
A. F.
Kake jest rozbrajające :) W poprzednim komemtarzu zapomniałam napisać, że kocham Kalelo i w HoH przeczytałam je z milion razy ;* Mam też pomysł, by zrobić o nich one shota :)
UsuńDobijamy do 20 :D
Suuuuper !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Czekałam na ten rozdział i nie zawiódł mnie :D Czekam na więcej i zapraszam do siebie http://asikeo.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPs.Sorki za spam XD
A więc akurat wpadłam i mam ten zaszczyt wstawić ostatni komentarz z tej dwudziestki.
OdpowiedzUsuńAlu, czekam na Twój one-shot o Caleo. Pisz szyyyyyyyyybko!!!
Pozdrawiam jeszcze raz bardzo, bardzo serdecznie i przesyłam internetowe uściski. ;*
A. F.
Mam nadzieję, że ujrzy światło dzienne, ale jak go napiszę pierwsza się o tym dowiesz ;*
UsuńDziękuję za komentarze na moim blogu ;).
OdpowiedzUsuńWidzę, że masz dużo rozdziałów, jednak jak znajdę chwilkę (cóż, za miesiąc sesja), postaram się poczytać.
Dzięki :)
Usuń